AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę...

  

  

Marcin Zwolski

  

Działalność wydawnicza

Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność”

Regionu Pojezierze (1986–1989) 1

  

  

  

Region Pojezierze NSZZ „Solidarność” powstał w 1981 roku z połączenia struktur zrzeszonych w międzyzakładowych komitetach założycielskich w Giżycku i Suwałkach. Swym zasięgiem obejmował specyficzny teren ówczesnego województwa suwalskiego, utworzonego w wyniku reformy administracyjnej w 1975 roku. Łączyło ono Suwalszczyznę i część Mazur – tereny, które nie miały wspólnej historii. Wprawdzie ziemie te były podobne pod wieloma względami (słabe zaludnienie, zurbanizowanie i uprzemysłowienie), jednak zamieszkujący je ludzie, poza rzecz jasna suwalczanami, nie czuli identyfikacji z nowym województwem. Szczególnie mieszkańcy zachodniej części województwa, z giżycczanami i ełczanami na czele, nie chcieli uznać Suwałk jako lidera regionu. Ta niechęć do stolicy województwa stała się jedną z głównych przyczyn konfliktu, który długo uniemożliwiał unifikację struktur solidarnościowych na obszarze województwa. I chociaż ostatecznie w kwietniu 1981 roku związkowcy zaakceptowali decyzję Krajowej Komisji Porozumiewawczej o powołaniu Regionu Pojezierze, to stan wojenny zastał tę strukturę wewnętrznie skłóconą i nieprzygotowaną do współpracy w warunkach konspiracyjnych. Jeśli dołączymy do tego nadzwyczaj skuteczne spacyfikowanie lokalnych liderów „Solidarności” przez Służbę Bezpieczeństwa za pomocą internowań, zmuszania do emigracji i innych represji, stanie się jasne, że środowiska związkowców, przewodzące w województwie w okresie legalnej działalności, nie były zdolne do podjęcia podziemnych działań opozycyjnych na skalę regionalną. W ten sposób otworzyła się furtka dla działaczy dotychczasowego tzw. drugiego planu 2.

W okresie legalnej działalności, zarówno przed, jak i po połączeniu obu regionalnych Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich, miejscowi związkowcy doceniali znaczenie niezależnego słowa i mieli znaczne sukcesy na polu wydawniczym. Lokalna „Solidarność” wydawała w tym czasie pięć tytułów prasowych 3, a założona przez nią Oficyna Wydawnicza „Q” wydała w dużych nakładach sześć książek 4. Działalność wydawnicza spoczywała na barkach wielu osób. Spośród nich za szczególne zasługi należałoby wyróżnić ośmioro redaktorów, drukarzy i organizatorów, bez których z pewnością takie efekty nie byłyby możliwe 5. Cała ósemka została w stanie wojennym internowana, ponadto dwoje z nich zostało aresztowanych i postawionych przed sądem. Sześcioro z nich, wskutek ciągłych represji ze strony Służby Bezpieczeństwa w latach 1982–1984 wyemigrowało z Polski. Dwójka, która pozostała, była poddana stałej inwigilacji 6. Na podstawie powyższego wyraźnie widać, że tworzące się po stanie wojennym nowe, konspiracyjne struktury związkowe musiały też zorganizować zupełnie nowy system wydawniczy.

W czasie stanu wojennego w województwie suwalskim nie powstały szersze struktury konspiracyjne, które obejmowałyby regularną działalnością więcej niż jedną miejscowość. Nie powiodły się nieliczne próby nawiązania kontaktów pomiędzy działaczami z różnych części regionu i koordynacji obiegu ściąganej z innych terenów niezależnej prasy, tudzież innych działań opozycyjnych. Pierwsza struktura, która skutecznie, choć początkowo w bardzo ograniczony sposób połączyła działaczy z kilku miejscowości i podjęła próbę skoordynowania całokształtu działań opozycyjnych w regionie, powstała dopiero w końcu 1985 roku.

Regionalna Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność” Regionu Pojezierze, bo o niej mowa, powstała w Gołdapi. Wśród jej założycieli znaleźli się pierwsi przewodniczący MKZ w Giżycku i Suwałkach – Wiesław Kolankiewicz i Tadeusz Tylenda. Obaj jeszcze w okresie legalnej działalności Związku z różnych względów zrezygnowali z pełnienia w nim funkcji kierowniczych i usunęli się w cień, dzięki czemu nie byli szczególnie mocno inwigilowani i represjonowani przez władze w stanie wojennym, i po jego zniesieniu mogli ponownie zaangażować się w działalność opozycyjną. Największy wkład w powstanie, rozwój i działalność RKW miała jednak Monika Borowska z Gołdapi, która nie pełniła eksponowanych funkcji w regionalnej strukturze „Solidarności” przed 13 grudnia 1981 roku. Ona właśnie została przewodniczącą i „twarzą” RKW, przez co struktura ta była postrzegana w regionie jako nowa, a nie wywodząca się z „przedwojennego” Związku. Grono założycieli uzupełniał kolejny szeregowy członek „Solidarności” z 1981 roku – Wiesław Stojanowski z Suwałk. Kontakt nieznających się wcześniej byłych związkowców i rozpoczęcie wspólnej działalności były możliwe dzięki znajomości zaangażowanych w organizację mszy za Ojczyznę i inną działalność opozycyjną księży z Gołdapi i Suwałk – Lecha Lachowicza i Stanisława Gadomskiego, którzy zostali „ojcami chrzestnymi” nowej struktury 7.

Jako że Kolankiewicz, prywatnie związany z Borowską, mieszkał od kilku lat w Gołdapi, grupa ta początkowo miała wpływy jedynie w tej miejscowości i w Suwałkach. Na początku 1986 roku członkiem RKW został Edward Kochanowski z Ełku, a dzięki kontaktom ks. Gadomskiego struktura nawiązała kontakt z działaczami byłego Regionu Mazowsze. Można przyjąć, że od tego momentu RKW stała się realną, regionalną siłą opozycyjną.

Według relacji Borowskiej, Kolankiewicz zwrócił uwagę członków RKW na konieczność uruchomienia własnego organu prasowego. Problem polegał na tym, że nikt nie wiedział, jak się zabrać do sprawy. Żaden z członków RKW nie brał udziału w przygotowywaniu prasy w okresie legalnej działalności Związku. Należało zdobyć sprzęt drukarski oraz namówić do współpracy przynajmniej jednego redaktora i jednego drukarza, ewentualnie wyszkolić w tych profesjach kogoś z obecnych członków struktury. Szybko zaprocentowały kontakty z Mazowszem. Działacze RKW zostali skierowani do Dariusza Kralla, związanego z Wydawnictwem„Myśl”. To od niego otrzymali pierwsze ramki do druku. On też przeszkolił w podstawowym zakresie Kolankiewicza i Stojanowskiego w posługiwaniu się nimi 8.

Mając prymitywny, ale działający sprzęt drukarski oraz niedoświadczonych, za to pełnych zapału drukarzy, problemem pozostawało jedynie zaangażowanie redaktora. Odpowiedniego kandydata znalazł Wiesław Stojanowski. W stanie wojennym dwóch dziennikarzy suwalskiego tygodnika „Kontakty”, a zarazem członków „Solidarności”, nie przeszło weryfikacji. Pierwszy z nich, Zygmunt Halicki, nie mogąc znaleźć pracy po internowaniu zdecydował się na emigrację. Drugi, Jan Bacewicz, po krótkim epizodzie pracy dla tygodnika „Ład” pozostawał bez stałego zatrudnienia. Utrzymywał się z pracy w stolarni i dystrybucji biletów na występy kabaretu Ostatnia Zmiana 9. Bacewicz podjął się pracy nad nowym, konspiracyjnym tytułem prasowym. Działacze RKW, zmierzający do odbudowy Związku w dawnych granicach Regionu Pojezierze i pretendujący do objęcia nad nim kierownictwa, postanowili reaktywować dawny oficjalny organ prasowy ZR Pojezierze – „Kres”10. W marcu 1986 roku ukazał się jego pierwszy numer11.

W 1986 roku ukazało się sześć numerów „Kresu” (w tym dwa podwójne). Redaktorem naczelnym i autorem większości tekstów był Jan Bacewicz. Sporadycznie teksty pisywali członkowie RKW, a nawet osoby spoza struktury – zwykli sympatycy12. Pismo publikowało informacje z kraju, skupiało się jednak przede wszystkim na regionie. Były w nim teksty czysto sprawozdawcze, z których czytelnik mógł dowiedzieć się o faktach, których nie przywoływały oficjalne media, takich jak np. weryfikacja nauczycieli czy batalia sądowa toczona przez rzecznika rządu Jerzego Urbana z zakonnikiem ks. Janem Umińskim. Jednak ważniejsze chyba były fragmenty aktywizujące społeczeństwo, bowiem redakcja „Kresu” namawiała na przykład do uczestnictwa w mszach za Ojczyznę, informując o miejscach i czasie ich odprawiania, a młodzież szkolną do zbierania ciekawych materiałów z tzw. życia szkolnego i współpracy z „Kresem”, a nawet do zakładania własnych pism13. Naturalnie „Kres” był też miejscem publikowania licznych oświadczeń i komunikatów RKW – stanowił jej „tubę propagandową”. Objętość pisma wydawanego w formacie A4 nie przekraczała czterech stron.

Od strony technicznej w powstanie „Kresu” w tym okresie było zaangażowanych wiele osób. Do pisania Bacewicz wykorzystywał początkowo prywatną maszynę, na której pisał własne i przepisywał pozostałe, uprzednio zredagowane teksty. Po rewizji, podczas której zabrano mu maszynę, uczył się tekstów na pamięć i pisał je na plebanii w Gołdapi, na maszynie ks. Lachowicza. Papier dostarczali sympatycy z Ełku. Największe zasługi miał w tym Kazimierz Apoznański. Farbę produkowano chałupniczo – z pasty do butów i pasty do zębów. Drukował przede wszystkim Wiesław Kolankiewicz, w mieszkaniu, które zajmował wspólnie z Moniką Borowską. Korzystał przy tym najczęściej z jej pomocy, czasem też Wiesława Stojanowskiego lub zaprzyjaźnionego małżeństwa Mimksztynów z Gołdapi.

Pierwszego numeru wydrukowano kilkadziesiąt sztuk. Kolejne wydawano w nakładzie nieco większym – od stu do stu kilkudziesięciu egzemplarzy. Ze względu na technikę druku i brak doświadczenia drukarzy efekty ich pracy nie były, co zrozumiałe, olśniewające. Jak przyznają sami twórcy pisma, było ono technicznie bardzo słabe, a czasem wręcz trudno czytelne14.

Znaczna część nakładu rozchodziła się prywatnymi kanałami członków RKW. Większej dystrybucji podjęli się suwalczanie. Przewiezione do stolicy województwa egzemplarze przechowywał Tadeusz Tylenda. Kolportażu podejmował się Wiesław Stojanowski, który miał wiele pomysłów na jego przeprowadzenie, na przykład umieszczał egzemplarze w windach ogólnodostępnych budynków publicznych, takich jak Urząd Wojewódzki. Jego najciekawszym pomysłem było skonstruowanie katapulty z „opóźnionym zapłonem”, która pozostawiona na dachu bloku mieszkalnego, dzięki zastosowaniu mechanizmu z płonącą świecą, wystrzeliwała zawartość kilkunastu‑kilkudziesięciu egzemplarzy pisma lub ulotek w osiedle mieszkaniowe w momencie, gdy kolporter był już w bezpiecznej odległości. Część egzemplarzy była sprzedawana, redakcja otrzymywała też datki od stałych odbiorców, jednak dochody nigdy nie pokrywały kosztów druku i kolportażu, którymi dzielili się członkowie RKW. Za pracę przy periodyku nikt nie był wynagradzany15.

Rozwój struktury RKW i jej działalność wydawnicza zostały dostrzeżone w wielu środowiskach. W listopadzie 1986 roku SB wszczęła Sprawę Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Kres”, w którego ramach prowadziła inwigilację RKW i całej opozycji w województwie suwalskim16. W końcu roku z Moniką Borowską spotkał się Zbigniew Bujak, który przedstawił jej Pawła Mikłasza, szefa Wydawnictwa „Myśl”. Ten zaoferował pomoc w drukowaniu kolejnych numerów „Kresu”17.

Działacze RKW wiązali duże nadzieje ze współpracą z szefem dużego warszawskiego wydawnictwa. Zdawali sobie bowiem sprawę z marnej szaty graficznej i jakości druku własnego pisma. Rzeczywistość negatywnie zweryfikowała te plany. Materiały dostarczone Mikłaszowi zostały przetrzymane, a pismo nie ukazywało się przez kilka miesięcy. Nie pomagały interwencje przewodniczącej Moniki Borowskiej‑Kolankiewicz (w 1987 roku Monika Borowska i Wiesław Kolankiewicz pobrali się). Mikłasz wykręcał się rzekomymi problemami z maszynami drukarskimi i odwlekał wydanie numeru siódmego „Kresu”, który ostatecznie ukazał się dopiero w drugiej połowie 1987 roku18. Zbiegło się to w czasie z rozpoczęciem jawnej działalności przez RKW, wzmocnioną o nowych członków z kolejnych miejscowości regionu. Borowska‑Kolankiewicz została też członkiem krajowej Komisji Interwencji i Praworządności19.

Nowa szata graficzna, format A5 i świetna jakość druku robiły wrażenie, dlatego RKW postanowiła kontynuować współpracę z Wydawnictwem „Myśl”, licząc na jej usprawnienie. Numer ósmy „Kresu” ukazał się w miarę szybko, jednak z publikacją dziewiątego wystąpiły stare problemy. Dramatyzmu sytuacji dodawał fakt, żew tym numerze miał się ukazać wywiad z przewodniczącą RKW, w którym ujawniała ona swoją tożsamość (do tej pory używała pseudonimu – „Julian Kozłowski”)20. Po kilkumiesięcznych bezskutecznych próbach wywierania nacisku na Mikłasza działacze RKW wydali numer samodzielnie – starą metodą. Nabrali wówczas podejrzeń, że Paweł Mikłasz świadomie blokuje wydanie numeru, pozbawiając strukturę organu prasowego i współpracuje z SB, do czego w latach późniejszych nabrali pewności21. I chociaż nikt dotąd nie przedstawił materiałów świadczących niezbicie o współpracy Mikłasza z SB w tym okresie działalności (publikowane materiały dotyczą lat wcześniejszych)22, to wiele mówi dokument KW MO w Suwałkach z końca 1987 roku, według którego stały kontakt z RKW i odrębną grupą opozycjonistów suwalskich nawiązał tajny współpracownik Departamentu III MSW23. Faktem jest, że jedynym człowiekiem spoza regionu, który pozostawał w regularnym kontakcie z obiema grupami, był Paweł Mikłasz24.

Dziewiąty numer „Kresu” ukazał się w styczniu 1988 roku, a kolejny dopiero po pół roku25. Z jednej strony wciąż pokutowało powierzenie druku Wydawnictwu „Myśl”, z drugiej działacze RKW zaczęli odczuwać wzmożone represje władz administracyjnych i SB. Po uporaniu się z problemami, w drugiej połowie roku udało się wydać siedem numerów pisma – wreszcie ukazywało się regularnie. W dalszym ciągu redagował je Jan Bacewicz, który oprócz pisania większości doniesień z regionu i kraju, wcielał się czasem w rolę reportera, podróżując po Polsce, relacjonując m.in. pielgrzymkę papieską, czy publikując uzyskany osobiście wywiad z Bogdanem Borusewiczem26. Na przestrzeni tego roku charakter pisma ewoluował jednak coraz bardziej w kierunku swego rodzaju informatora RKW. Coraz mniej w nim było artykułów i relacji, a coraz więcej oświadczeń i komunikatów RKW. Nowym elementem, który pojawiał się w piśmie regularnie od numeru jedenastego, była rubryka z nazwiskami i danymi adresowymi członków RKW w poszczególnych miejscowościach regionu27. Zapewne właśnie efektem ujawniania kolejnych członków i współpracowników struktury była seria rewizji i kolegiów, jakie dotknęły opozycjonistów w końcu 1988 roku28.

W 1988 roku RKW miało znacznie szersze możliwości kolportażu swojego organu prasowego i ulotek. Jesienią poprzedniego roku Monika Borowska‑Kolankiewicz nawiązała bowiem kontakt z działaczami Federacji Młodzieży Walczącej Warmii i Mazur.

Chłopcy z Federacji rozpoczęli budowę swoich struktur w województwie suwalskim. Kolportowali swoje pismo – „Larwę” i pomagali w kolportażu „Kresu” (czasem też w jego druku)29. Pismo chętnie rozpowszechniały tworzące się od jakiegoś czasu inne grupy opozycyjne z Suwalszczyzny, nawet jeśli na polu organizacyjnym podejmowały rywalizację z RKW30. Wobec wzrastającego zapotrzebowania nakład „Kresu” stale się zwiększał, osiągając w końcu roku liczbę kilkuset egzemplarzy. Działalność wydawnicza RKW została dostrzeżona nawet poza granicami kraju. Wśród wyróżnionych nagrodą w 1988 roku założonej w Australii Fundacji Polcul znalazł się redaktor naczelny „Kresu” Jan Bacewicz31.

Narastały również represje SB wobec członków opozycyjnych grup województwa suwalskiego. W latach 1987–1988 funkcjonariusze dokonali 25 przeszukań mieszkań i lokali, przeprowadzili 58 rozmów ostrzegawczych, założyli piętnaście podsłuchów telefonicznych i pokojowych, przeprowadzili dwie kombinacje operacyjne, wykorzystując przeciwko opozycji 66 tajnych współpracowników32. Prawdopodobnie przynajmniej połowa tych działań była skierowana przeciwko działaczom RKW. Funkcjonariuszom SB udało się w tym samym okresie przejąć około 600 egzemplarzy „Kresu”. 5 stycznia 1989 roku wkroczyli do mieszkania Kolankiewiczów i skonfiskowali całą bazę poligraficzną RKW33.

Mimo represji działalność wydawnicza członków i sympatyków RKW miast maleć, wzrastała. Syn przewodniczącej RKW – Piotr Borowski, po wstąpieniu w szeregi FMW stanął na czele gołdapskiej komórki tej organizacji. W końcu 1988 roku wydrukował pismo „Kreska”, które miało być organem kierowanej przez niego struktury. Wiesław Kolankiewicz na początku 1989 roku wydał jeden numer pisma „Plagiator”, będącego przeglądem artykułów z bieżącej prasy niezależnej. W styczniu ukazał się też siedemnasty numer „Kresu”, jak się okazało, ostatni wydany w tej formule34.

Zmiana profilu „Kresu” była wyraźna. RKW coraz bardziej był potrzebny nie opiniotwórczy miesięcznik, a tygodnik lub dwutygodnik informacyjny. Walka o odrodzenie się „Solidarności” wchodziła w decydujące stadium. Zaostrzał się też konflikt o przyszły kształt Związku i jego struktur kierowniczych. Liczba wydawanych przez RKW oświadczeń i komunikatów przerastała możliwości łamów „Kresu”. 1 lutego 1989 roku reaktywowano więc drugi organ prasowy Regionu Pojezierze z okresu sprzed wprowadzenia stanu wojennego – „Biuletyn Informacyjny »Pojezierza«”35.

W lutym ukazały się trzy numery pisma, później częstotliwość jego wydawania spadła. W sumie, od lutego do lipca 1989 roku ukazało się dziewięć numerów „Biuletynu Informacyjnego »Pojezierza«”. Był on wydawany taką samą techniką i w takim samym formacie co wcześniej „Kres”. Także grono twórców i drogi kolportażu nie uległy zmianom. Dotyczyły one jedynie treści. Nie było tu już miejsca na dłuższe artykuły i wywiady, „Biuletyn” zawierał jedynie suchą sprawozdawczość regionalną36.

Grunt przygotowywany w dużej mierze przez prasę RKW wydał plon 16 kwietnia 1989 roku. Działacze tej struktury zorganizowali w Suwałkach Wojewódzki Zjazd Delegatów, którego efektem było przekształcenie RKW w Tymczasowy Zarząd Regionu Pojezierze NSZZ „Solidarność”. Jego przewodniczącą pozostała Monika Borowska‑Kolankiewicz37. W zjeździe nie uczestniczyli przedstawiciele konkurencyjnych wobec RKW, solidarnościowych struktur z Suwałk. Dotychczasowa rywalizacja między nimi nabrała charakteru otwartej wojny38.

Powrót Związku na legalną drogę działalności wykorzystał Jan Bacewicz, bo to głównie jego starania doprowadziły do ukazania się jeszcze jednego – jak się okazało ostatniego – numeru „Kresu”, tym razem oficjalnie drukowanego i dystrybuowanego w sieci kiosków „Ruch”. Osiem stron formatu A3, starannie zredagowanych i opracowanych graficznie, zostało wydrukowanych w nakładzie 20 tys. egzemplarzy. Znalazły się w nim oświadczenia TZR, próba przedstawienia, a nawet i rozliczenia finansowego dotychczasowej działalności, rozmowy z kandydatami do parlamentu oraz duży tekst na temat głośnego w całym kraju strajku w ełckich zakładach mięsnych. W numerze znalazło się miejsce na ciekawe rozważania redaktora naczelnego na temat przyszłości „Solidarności”. Wydanie uzupełniał statut Związku39. Właśnie do tego numeru „Kresu” nawiązywał po latach Jan Bacewicz mówiąc: „Gdyby to przetrwało, to miałoby szansę dalej istnieć, mieć jakiś poziom i tradycję [...]”40. Dlaczego stało się inaczej?

Konflikt pomiędzy RKW‑TZR a pozostałymi działaczami odbudowującymi „Solidarność” w województwie suwalskim osiągnął apogeum. Trzeba przy tym zaznaczyć, że był to konflikt, za który część winy ponosiła każda ze stron41. Przeciwnicy TZR doprowadzili do unieważnienia zjazdu z 16 kwietnia i zwołali nowy, który odbył się 9 lipca w Olecku. Monika Borowska‑Kolankiewicz złożyła dymisję TZR. W głosowaniu tajnym dymisja ta została przyjęta. Zadecydowało o tym zaledwie dziesięć głosów. Nowym przewodniczącym wybrano zachowującego się w dotychczasowym sporze raczej neutralnie Wojciecha Tucholskiego, jednak w skład prezydium nie wszedł nikt związany wcześniej z RKW‑TZR42.

„Kres” mógłby zapewne być wydawany dalej – był przecież spuścizną po całym Regionie Pojezierze, a nie tylko RKW. Także dotychczasowy redaktor naczelny Jan Bacewicz był zainteresowany kontynuowaniem swej pracy, pomimo zmian w kierownictwie Regionu. Stało się jednak inaczej. Bacewicz wspominał: „Wtedy Zarząd Regionu nie miał pieniędzy. Nie myślano też wtedy, szczerze mówiąc, o jakimś organie prasowym Związku. Niestety, działacze byli zajęci walką wewnętrzną o pozycje, stołki”43. Po kilku miesiącach bez organu prasowego nowy TZR wypełnił tę lukę. Z nieznanych do końca powodów nie wznowił jednak wydawania „Kresu”. Tytuł ten prawdopodobnie kojarzył się za bardzo z byłą RKW. Organem prasowym Związku w regionie stał się tygodnik „Głos Pojezierza”.

Kolankiewiczowie, którzy związali się bliżej z Solidarnością Walczącą (utrzymywali z nią pewne kontakty od 1987 roku), w końcu roku nawiązali raz jeszcze do „Kresu”. W grudniu, z redaktorską pomocą Jana Bacewicza, wydali trzy numery pisma, które nazwali „Wakat. Dawniej Kres”. Powielali je w formacie A4 dawną, można by rzec konspiracyjną techniką. Atakowali w nim głównie obecny TZR44. Zarówno pismo, jak i głoszone w nim poglądy nie znalazły szerokiego grona odbiorców, i tak nastąpił kres „Kresu”.

Zakończeniem artykułu na temat dorobku prasowego opozycyjnej struktury konspiracyjnej powinna być ocena jego skuteczności, wpływu na społeczeństwo i na ostateczny rezultat prowadzonej walki. W tym wypadku bardzo trudno takiej oceny dokonać. Prasa wydawana przez RKW NSZZ „Solidarność” Region Pojezierze z pewnością odegrała pewną rolę w dystrybucji niezależnej informacji w województwie suwalskim. Nie była wydawana w nakładzie, który upoważniłby do stwierdzenia, że była dostępna powszechnie, czy nawet szeroko, ale faktem jest, że zainteresowani mogli do niej dotrzeć. Czy odegrała rolę w aktywizacji lokalnego społeczeństwa? W pewnym stopniu na pewno, ale chyba ważniejsze na tym polu były wpływy Kościoła katolickiego i patriotycznych mszy za Ojczyznę. Prasa RKW miała za to z pewnością znaczenie w odbudowie opozycyjnego morale – po kilku latach kompletnej ciszy na temat „Solidarności” w regionie, ludzie mogli się przekonać, że ktoś jednak wciąż działa. Na ocenie znaczenia prasy musi jednak zaważyć także ostateczna przegrana ludzi związanych z jej wydawaniem – ulegli oni w wewnątrzsolidarnościowym sporze i usunęli się z działalności związkowej (co szczególnie wymowne – przegrali ze strukturą, która nie wydała ani jednego numeru prasowego). Ich dorobek jednak pozostał, a ideały, które propagowali, wygrały. Czy można więc mówić o ich całkowitej porażce? Walczyli o odbudowę „Solidarności”, jak się okazało skutecznie. I choć nie sposób dokładnie wymierzyć, jaką część tego sukcesu należy zawdzięczać obiegowi prasy, którą tworzyli, to wydaje się, że dezawuowanie tej części ich dorobku byłoby wielce niesprawiedliwe.

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł