AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

Tadeusz Radziwonowicz

  

Po obławie.

Pierwsze poszukiwania zaginionych (1945-1947)

  

  

  

Od ponad 20 lat dramatyczne wydarzenia lata 1945 roku, dotyczące tak zwanej obławy lipcowej lub augustowskiej, która swym zasięgiem objęła głównie teren ówczesnych powiatów augustowskiego i suwalskiego (wtedy z obszarem obecnego powiatu sejneńskiego) są przedmiotem zainteresowania historyków, dziennikarzy i publicystów. Mimo pokaźnego dorobku naukowego i publicystycznego 1 w wyjaśnianiu tej tragedii i jednocześnie komunistycznej zbrodni, ustalenie wielu ważnych faktów oraz rozwiązanie szeregu zagadnień z nią związanych wymaga dalszego wysiłku badawczego. Szczególnie istotne jest dotarcie do dokumentów, zwłaszcza tych znajdujących się w archiwach za naszą wschodnią granicą, które pozwoliłyby na dokładne odtworzenie genezy i przebiegu działań Armii Czerwonej oraz, co najistotniejsze, na wyjaśnienie losu około 600 zaginionych. Na tym najbardziej zależy ich rodzinom.

Niniejszy tekst nie daje oczywiście odpowiedzi na najważniejsze pytania nurtujące wszystkich zainteresowanych. Jego cel sprowadza się do przedstawienia, głównie na podstawie materiałów archiwalnych ze zbiorów Archiwów Państwowych w Suwałkach i Białymstoku, jak zaraz po obławie oraz w pierwszych miesiącach i latach po tej tragedii (do 1947 roku) prowadzone były poszukiwania zaginionych, oraz w jaki sposób próbowano dowiedzieć się, co się z nimi stało. Warto też przypomnieć tych, którzy będąc we władzach, głównie samorządowych szczebla gminnego i powiatowego, upominali się nie tylko o swoich bliskich i znajomych, ale też o innych zaginionych, wierząc, że państwo polskie poprzez swoje organy uczyni wszystko, by zadośćuczynić prośbom poszkodowanych rodzin. Wreszcie, trzeba przedstawić, jak w toku tych pierwszych poszukiwań coraz wyraźniej ujawniało się prawdziwe oblicze państwa oraz jego aparatu władzy, który znalazł się praktycznie po stronie inspiratorów i wykonawców tej zbrodni.

Bez wątpienia, przeprowadzona głównie przez wojska sowieckie obława, zwana też blokadą, pacyfikacją, stanem wyjątkowym, czy akcją oczyszczającą 2, była dla mieszkańców wymienionych wyżej powiatów kolejnym, po wojennych przejściach, traumatycznym doświadczeniem. Nie można się temu dziwić, bowiem nawet w okresie okupacji sowieckiej i hitlerowskiej w latach 1939–1944 nie przeżyli oni takiej operacji, która – jak w tym przypadku – objęła właściwie ludność cywilną, została przeprowadzona w krótkim czasie, na stosunkowo dużym obszarze, znacznymi siłami prawie wyłącznie obcych wojsk i zakończyła się tak tragicznymi skutkami.

Jeszcze w lipcu i na początku sierpnia 1945 roku, a więc w trakcie i tuż po największej fali aresztowań, gdy oddziały Armii Czerwonej przebywały na terenie obu powiatów, istniejąca w nich administracja i aparat partii politycznych mogły tylko ograniczyć się do roli obserwatorów. Ostatecznie pogodziły się, jak to określono 11 sierpnia na posiedzeniu Miejskiej Rady Narodowej w Suwałkach, „[…] z przeprowadzoną przez Czerwoną Armię akcją oczyszczania terenów z band i czynników wywrotowych” 3, a w najlepszym razie informowały o wypadkach instancje nadrzędne. Już w końcu lipca Wacław Kraśko, suwalski starosta powiatowy, przekazał do Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego, komendanta wojennego Suwałk Iwana N. Obłogina i Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach wiadomość o rabunkach, których dopuszczali się czerwonoarmiści oraz wykaz poszkodowanych 11 mieszkańców gminy Giby. 24 lipca na posiedzeniu Powiatowej Rady Narodowej w Suwałkach oficjalnie, ale tylko w wolnych wnioskach porządku dziennego obrad, mówiono o niektórych zdarzeniach i zjawiskach związanych z obławą. Aby zapewnić udział radnych w posiedzeniach, na wniosek Antoniego Jurkiewicza, radnego i przewodniczącego Gminnej Rady Narodowej w Berżnikach, PRN postanowiła wydać dla członków rady legitymacje w języku polskim i rosyjskim, które przy istniejących utrudnieniach w przemieszczaniu się po terenie powiatu miały ułatwić im dotarcie do Suwałk. Równocześnie radny Jurkiewicz wskazał, iż podczas obławy dochodzi do rabunków i zniszczeń mienia w gospodarstwach na terenie gmin Berżniki i Giby. Zwrócił się też o wydanie polecenia zarządom gmin i miast, by te zorganizowały komisje w celu sporządzenia wykazów strat materialnych i przedłożenia ich powiatowej radzie narodowej. W następstwie tego apelu Prezydium PRN w Suwałkach 3 sierpnia zarządziło tworzenie komisji szacunkowych, których zadaniem miało być protokolarne stwierdzenie i ustalenie szkód wyrządzonych przez oddziały Armii Czerwonej uczestniczące w obławie oraz przepędzające wielkie ilości inwentarza żywego, głównie bydła z Prus Wschodnich w kierunku nowej, pobliskiej granicy między Polską a ZSRR. Takie komisje władze miast i gmin powiatu suwalskiego powołały w sierpniu 1945 roku (w Suwałkach 11, w Gibach 16 tego miesiąca). Natomiast 14 sierpnia starosta Kraśko wezwał wójtów i burmistrzów do natychmiastowego, jeszcze przed zbiorami, sporządzenia i przekazania starostwu suwalskiemu stosownych protokołów z wykazami zniszczeń i szkód materialnych 4.

W Suwałkach chyba najostrzej na wydarzenia związane z obławą zareagował Powiatowy Komitet Polskiej Partii Socjalistycznej, który w sprawozdaniu z 3 sierpnia 1945 roku odnotował: „Nastrój ludności na terenie miasta i wsi jest bardzo nieprzychylny do żołnierzy wojsk sowieckich z powodu grabieży i gwałtów dokonywanych na niej, przez ubliżające stanowisko, jakie przyjmują oni wobec ludności polskiej” 5. Komitet zaatakował też funkcjonariuszy UBP w Suwałkach między innymi za aresztowanie podczas obławy niektórych członków PPS, terroryzowanie mieszkańców i dopuszczanie się różnych wybryków. Wskazał na „Wrogi stosunek [mieszkańców powiatu – przyp. T.R.] do UBP tutejszego z powodu arogancji funkcjonariuszy do ludności, przekroczeń praw w stosunku do ludności, niesprawiedliwość, wywyższanie się ponad masę” i podsumował: „Brak nam jednak energicznego starosty, brak rozumnych ludzi w UBP” 6. Oględniej, o coraz bardziej nieprzychylnym stosunku ludności do Armii Czerwonej z powodu popełnianych przez żołnierzy nadużyć, wojewodę białostockiego informował starosta Kraśko w sprawozdaniach miesięcznych za okres od czerwca do września 1945 roku 7.

Już w sierpniu 1945 roku, obławą, głównie w kontekście strat materialnych spowodowanych przez jednostki i żołnierzy sowieckich, zajęły się również władze w powiecie augustowskim. O ich oszacowanie zwrócił się najpierw Powiatowy Urząd Ziemski w Augustowie, który wystosował do władz gminnych pismo z 3 sierpnia, ogłoszone w następnych dniach sołtysom. Natomiast Powiatowa Rada Narodowa w Augustowie obławie poświęciła część obrad w dniu 7 sierpnia 1945 roku. W sprawach bieżących porządku dziennego głos zabrali radni, w tym przypadku głównie z gmin Sztabin i Dębowo, gdzie aresztowano i bezpowrotnie wywieziono łącznie ponad 100 osób. Konstanty Ziniewicz ze wsi Długie i Stanisław Grabowski z Balinki mówili o spustoszeniach na polach, czynionych w gminie Sztabin przez stacjonujące oddziały sowieckie. Zaznaczyli przy tym, że zdarzają się wypadki rabunków i aresztowań w celu wymuszenia od rodzin zatrzymanych okupu lub choćby wódki. Radny Kazimierz Kierklo z Czarniewa dodał, że żołnierze sowieccy, urządzając strzelaniny, terroryzują mieszkańców jego wsi. Z kolei Bolesław Chomiczewski z Lipska podkreślił, iż czerwonoarmiści pędzący bydło i konie z Prus Wschodnich do Grodna nie tylko koszą trawę i koniczynę, ale też z premedytacją niszczą doszczętnie nieskoszone jeszcze zboża. Radny Ignacy Andraka ze wsi Mogielnice opisał incydent aresztowania i obrabowania go przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Augustowie 8. Na te i inne wydarzenia PRN w Augustowie zareagowała i w stanowczym tonie uchwaliła, aby: „a) Zwrócić się do odpowiednich czynników z prośbą, ażeby zechciały interweniować w celu ulżenia ludności powiatu augustowskiego w jej teraźniejszym, (nadzwyczaj) trudnym położeniu. b) Na wszystkie wypadki nadużyć i samowoli ze strony organów Milicji Obywatelskiej i Bezpieczeństwa z Augustowa zareagować u powiatowych czynników miarodajnych. Jeżeli zajdą podobne wypadki nie puszczać płazem, lecz składać meldunki w miejscowym urzędzie gminnym lub starostwie” 9.

W końcu sierpnia 1945 roku kwestię wypłacenia odszkodowań, ale oczywiście tylko za straty materialne wyrządzone rolnikom powiatu augustowskiego przez Armię Czerwoną, poruszyło Prezydium PRN w Augustowie. Najpierw, 24 sierpnia, sprawę strat poniesionych od 10 lipca „do obecnej chwili” zleciło do załatwienia na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku Bolesławowi Skokowskiemu, jej członkowi i jednocześnie przewodniczącemu PRN w Augustowie10. Następnie, na posiedzeniu 27 sierpnia, w petycji (przyjętej w formie uchwały) skierowanej do wojewody Stefana Dybowskiego i Witolda Wenclika – przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku, Prezydium PRN w Augustowie postulowało „Wypłacenie odszkodowań rolnikom jeszcze przed zimą za straty w rolnictwie związane z przegonem bydła pędzonego przez wojsko sowieckie z Prus Wsch. w kierunku Grodna oraz za straty poniesione [powinno być: spowodowane – przyp. T.R.] przez stacjonujące oddziały Armii Czerwonej”, ponieważ „Przez przegon bydła z Prus Wsch. w stronę Grodna zostały zniszczone łąki i pola, które zdeptało bydło i rolnicy nie zdołali zebrać żadnego plonu, to samo dotyczy się stacjonującego wojska Armii Czerwonej, ogrody i sady zostały zdewastowane”11.

Kończąc ten wątek należy dodać, że rzeczywiście we wrześniu i październiku 1945 roku funkcjonujące w powiecie suwalskim komisje szacunkowe, a w powiecie augustowskim zespoły, składające się z samych poszkodowanych i świadków, sporządziły ewidencję i szacunek wyżej określonych strat. Sporządzone zestawienia z poszczególnych miejscowości i gmin przekazywane były następnie, i to chyba kilkakrotnie, do władz powiatowych. Na przykład, 27 września 1945 roku Wojewódzka Komisja Ziemska na posiedzeniu w Augustowie oszacowała straty spowodowane przegonami bydła przez powiat augustowski na sumę niespełna 15,5 mln złotych, co stanowiło równowartość 1315 ha gruntów ornych12. Natomiast potwierdzenie, czy jakieś pieniądze za wyrządzone szkody były wypłacane, wymaga dalszych poszukiwań w materiałach archiwalnych.

Informacje o wydarzeniach z lipca 1945 roku, bez wątpienia płynące również z powiatów augustowskiego i suwalskiego, musiały wywołać już na początku sierpnia 1945 roku wyraźne zaniepokojenie władz w Białymstoku, które dostrzegały negatywne skutki, zwłaszcza ekonomiczne, ale też społeczno-polityczne, obecności wojsk sowieckich na terenie całego województwa. W dodatku musiały znać skalę aresztowań w powiatach augustowskim i suwalskim, gdyż przebywający od 1 do 4 sierpnia w Białymstoku Ryszard Cichocki, urzędnik Ministerstwa Informacji i Propagandy dowiedział się, iż „W powiecie augustowskim wojska sowieckie, biorące udział w akcji oczyszczającej, zatrzymały 2000 osób i jedną bandę, złożoną z 200 ludzi uzbrojonych”13. Sytuacja była na tyle poważna, że wicewojewoda białostocki Wacław Białkowski, w oparciu o raporty starostów powiatowych, skierował 2 sierpnia 1945 roku do Ministerstwa Spraw Zagranicznych apel o interwencję w dowództwie Armii Czerwonej w sprawie wybryków i kradzieży popełnianych przez jej oddziały i grupy, a także ogromnych zniszczeń zasiewów i łąk, spowodowanych przez bydło i konie pędzone z Niemiec do Związku Radzieckiego. Zasugerował również, by zwrócić się o uregulowanie kwestii rekompensat za poniesione przez mieszkańców województwa straty14. W kolejnym piśmie z 7 sierpnia 1945 roku do ministra spraw zagranicznych poruszony wojewoda białostocki trafnie uchwycił istotę działań wojsk sowieckich, pisząc: „[…] niedopuszczalne te wybryki [grabieże, niszczenie mienia, gwałty i zabójstwa – przyp. T.R.] ze strony Armii Czerwonej przybrały charakter masowy, przechodząc niejednokrotnie – i coraz częściej – w pogromy i zniszczenia równe akcji frontowej w stosunku do nieprzyjaciela”. Podkreślał, że przestępstwa żołnierzy i oddziałów sowieckich uchodzą im bezkarnie, a polska administracja oraz urzędy bezpieczeństwa publicznego i Milicja Obywatelska nie są w stanie zagwarantować obywatelom bezpieczeństwa i ochrony ich mienia. Prosił o skierowanie do ważniejszych ośrodków województwa dwóch dywizji wojska polskiego, które miałyby nawet tylko swą obecnością zapobiegać wybrykom czerwonoarmistów, ale też „[…] oczyszczać będą teren z band terrorystycznych”15. Mimo to, ani w tych materiałach, ani w raporcie sytuacyjnym Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego z 8 września 1945 roku o „aktach terroru za czas od dn. 4-go lipca do dnia 1-go września rb.” skierowanym do Departamentu Politycznego Ministerstwa Administracji Publicznej, nie ma wzmianki nie tylko o aresztowaniach, ale nawet o ekscesach, których dopuszczali się żołnierze Armii Czerwonej w czasie obławy, chociaż takie przypadki były odnotowywane i opisywane16. Rzecz jasna, aktami terroru nie nazwano dokonanych przez obce wojsko aresztowań (choć w istocie takimi były), które objęły kilka tysięcy osób będących członkami, jak wyżej nazwano, „band terrorystycznych”, a w większości tylko domniemanymi wrogami nowego porządku.

Co więcej, już w czasie obławy i tuż po jej zakończeniu zostały podjęte działania o charakterze propagandowym, których celem było przede wszystkim otwarte zamanifestowanie pozytywnego stosunku do Armii Czerwonej i wyrażenie w imieniu mieszkańców województwa i poszczególnych powiatów wdzięczności za wyzwolenie. Pośrednio przedsięwzięcia te miały z jednej strony służyć poprawie wizerunku wojsk sowieckich w społeczeństwie, z drugiej zaś wywołać wrażenie, że wielu Polaków nie odnosi się do nich wrogo, ale z przyjaźnią. 21 lipca 1945 roku, w pierwszą rocznicę wydania manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, w Augustowie po mszy świętej i okolicznościowym kazaniu odbył się wiec, ponoć z udziałem licznie zgromadzonych mieszkańców miasta i być może okolic. Uczestniczyły w nim jednostki Armii Czerwonej, sowieccy mówcy i orkiestra17. W Białymstoku Wojewódzka Rada Narodowa na posiedzeniu 27 lipca 1945 roku przyjęła z okazji pierwszej rocznicy wyzwolenia miasta rezolucję, w której uwypukliła zasługi Armii Czerwonej – wyzwolicielki i organizatorki wojska polskiego. Rezolucja zakończyła się następującymi słowami: „Niech żyje Wolna, Niepodległa, Demokratyczna Polska Ludowa! Niech żyje wieczysty sojusz Polsko-Radziecki! Niech żyje Wielki Naród Radziecki! Niech żyje Bohaterska Armia Czerwona i jej Wielki Wódz Generalissimus Stalin!”18. W Suwałkach, 9 sierpnia 1945 roku na posiedzeniu Międzypartyjnej Komisji Porozumiewawczej Polskiej Partii Robotniczej, Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Ludowego, z udziałem najwyższych władz wojewódzkich: wojewody Stefana Dybowskiego, wicewojewody Białkowskiego oraz I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PPR Edwardy Orłowskiej, Wanda Rymkiewicz, występująca jako przewodnicząca Komisji z ramienia PPS, zaproponowała postawienie pomnika „[…] dla Bohaterów Sowieckich poległych o wolność Suwałk”19. Następnie 14 sierpnia 1945 roku Powiatowa Rada Narodowa w Suwałkach nadała tytuł „[…] Obywatela honorowego powiatu suwalskiego i miasta Suwałk Komendantowi wojennemu w Suwałkach Pułkownikowi Robotniczo-Włościańskiej Armii Czerwonej Janowi synowi Michała Obłoginowi w uznaniu jego zasług w dziedzinie prac organizacyjno-społecznych na terenie tegoż powiatu i miasta w czasie od 23 października 1944 r. do 14 sierpnia 1945 r.”20. Wszystkie te tak wymowne gesty nie były przypadkowe i wyraźnie świadczyły o kierunku w polityce władz oraz coraz bardziej wasalnym stosunku wobec wschodniego sąsiada i jego sił zbrojnych, a jeśli miały w jakiś sposób pomóc ludności, to tylko w zamyśle ich niektórych przedstawicieli.

Z opisanych reakcji na obławę i wydarzeń po jej zakończeniu wynika, że różne gremia polityczne oraz władze szczebla powiatowego i wojewódzkiego zainteresowały się głównie ekonomicznymi skutkami obecności i przemarszu jednostek Armii Czerwonej, choć podejmowały również próby ukrócenia samowoli ich żołnierzy, a także funkcjonariuszy polskiego aparatu represji. Wprawdzie wspominano otwarcie o aresztowaniach, ale rzadko pisano w dokumentach o zatrzymanych przez oddziały Armii Czerwonej. Na początku sierpnia 1945 roku administracja cywilna nie miała jeszcze chyba orientacji co do liczby tych, których aresztowano i nie zwolniono. Jednak już 14 sierpnia, w czasie posiedzenia PRN w Suwałkach, została w pewnym stopniu doinformowana, ponieważ jeden z pracowników UBP w Suwałkach złożył „[…] sprawozdanie o dokonanych obławach przy pomocy Armii Czerwonej […]”. Przy okazji, Aleksander Sidorczuk, komendant powiatowy Milicji Obywatelskiej stwierdził, że „[…] zaproszona Armia Czerwona doprowadziła teren powiatu do porządku, jednak nie ręczy, że po odejściu Armii Czerwonej reakcja nie ponowi swych działalności”. Po tych wypowiedziach przewodniczący PRN w Suwałkach Leon Adamowski zaapelował do obu funkcjonariuszy, by w sytuacji, gdy „[…] Armia Czerwona będzie nadal przemaszerowywała przez teren powiatu, […] zorganizować zabezpieczenie dla ludności w sposób taki, jaki uważają za wskazany”21. Prośba ta, już po obławie skierowana do organów, które współpracowały z oddziałami sowieckimi i nie zaprzestały akcji przeciwko „bandom terrorystycznym”, „czynnikom wywrotowym”, ludziom w jakikolwiek sposób z nimi współpracującym lub ich rodzinom, była wręcz paradoksalna.

W związku z tym, że po zakończeniu obławy nie docierały żadne wiarygodne informacje o losie aresztowanych i wywiezionych w nieznane (chociażby od władz polskich), wśród tysięcy mieszkańców powiatów augustowskiego i suwalskiego musiało narastać zaniepokojenie, a sytuacja w wielu rodzinach, którym odebrano najbliższych, stawała się coraz bardziej dramatyczna. Dlatego już w sierpniu 1945 roku zaczęły się one upominać o uprowadzonych. Także niektóre instytucje próbowały pomóc aresztowanym pracownikom i ich najbliższym. Czyniły to leśnictwa i nadleśnictwa, które poinformowały Dyrekcję Lasów Państwowych Okręgu Białostockiego o leśnikach zatrzymanych w powiecie augustowskim. Ta pismem z 11 września zwróciła się do wojewody białostockiego z, uzasadnioną trudnościami w ochronie lasów, prośbą o interwencję w celu przyśpieszenia dochodzenia i zwolnienia niewinnych. Leśnictwo Jaminy wystąpiło nawet do dyrekcji lasów z prośbą o wypłacenie wynagrodzenia lub zaliczki rodzinom zatrzymanych gajowych, pozostałym bez środków do życia22.

Podania wysyłane przez poszkodowane rodziny, najczęściej żony i matki, za pośrednictwem starostw i powiatowych urzędów bezpieczeństwa publicznego trafiały najpierw do Wydziału Społeczno-Politycznego Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego. Od września 1945 roku korespondencję w sprawach aresztowanych w obławie przesyłano z Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego do Departamentu Politycznego Ministerstwa Administracji Publicznej w Warszawie, równocześnie powiadamiając o tym zainteresowane rodziny. W takim trybie, z pismami białostockiego urzędu wojewódzkiego do Warszawy trafiły na przykład podania w sprawie: Marianny Makowskiej z Rudawki, Albina Giedrojcia i Marianny Wasilewskiej z Osowego Grądu, Anny Krzysztoporskiej ze Skieblewa, Władysławy Moroz z Sumowa, Władysławy Kornackiej z Rygoli, Stefanii Sobolewskiej z Gorczycy, Stefanii i Janiny Przekopskich z Daniłowiec, Józefa Wiszniewskiego z Płaskiej23. W Warszawie całą dokumentację kierowano najprawdopodobniej z Ministerstwa Administracji Publicznej do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. O stosowaniu takiej praktyki świadczy choćby pismo z Departamentu Politycznego MAP do MBP z 5 września 1945 roku w sprawie „Aresztowani przez władze sowieckie”, bowiem wraz z nim przesłane zostały „[…] akta i spisy osób zatrzymanych i wywiezionych przez władze sowieckie – do załatwienia w/g kompetencji”. Pismo to podpisał Dyrektor Departamentu A. Grabowski, a do pisma dołączono „plik” akt24.

Potwierdzenie opisanego sposobu załatwiania spraw związanych z aresztowanymi w czasie obławy, można odnaleźć w korespondencji dotyczącej Antoniego Mulnera z Sumowa, zatrzymanego 27 lipca 1945 roku. Podanie jego pracodawcy Wincentego Rapczyńskiego z 2 września trafiło najpierw do suwalskiego starostwa, które interweniowało w PUBP w Suwałkach. W połowie listopada 1945 roku starostwo uzyskało z tego urzędu informację, że miejsce pobytu Mulnera nie jest znane. Nieco później korespondencja ze wspomnianym podaniem dotarła do Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku, a stąd z pismem z 24 listopada 1945 roku została wysłana do MAP25. Dopiero po trzech miesiącach do Wydziału Społeczno-Politycznego Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego nadeszła, ale już bezpośrednio z MBP, odpowiedź z 28 lutego 1946 roku zawiadamiająca, że „[…] sprawa poruszona w podaniu nie może być załatwiona w drodze indywidualnej interwencji i jak wszystkie tego rodzaju sprawy podlega obecnie załatwieniu w drodze ogólnej”, nie wyjaśniając, rzecz jasna, co to konkretnie oznacza26.

Cytowany wyżej bardzo istotny fragment ujawnia, że Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego nie zamierzało zajmować się z osobna sprawą każdego z aresztowanych przez sowieckich żołnierzy i funkcjonariuszy, i chyba tylko wyjątkowo odpowiadało na indywidualne prośby otrzymywane za pośrednictwem różnych urzędów. Dlatego, po paru miesiącach, gdy z Ministerstwa Administracji Publicznej nie nadchodziły odpowiedzi na podania, niektórzy z poszkodowanych zaczęli domagać się wyjaśnień. Na przykład Stefania Sobolewska z Gorczycy, która straciła w obławie męża Władysława i syna Stanisława, zwróciła się 30 listopada do Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego z pytaniem, czy nadeszła już odpowiedź na jej podanie z 29 września 1945 roku. Niestety, Wydział Społeczno-Polityczny tego urzędu na początku grudnia 1945 roku mógł ją tylko poinformować, że żadna wiadomość nie wpłynęła27.

Sprawy niektórych aresztowanych w obławie trafiały do mjr. Gajewa, przedstawiciela Rady Wojennej Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej na województwo białostockie. Oficer ten urzędował przy Urzędzie Wojewódzkim Białostockim na podstawie porozumienia zawartego między Rządem Jedności Narodowej a dowódcą tej grupy wojsk sowieckich marsz. Konstantym Rokossowskim od 24 sierpnia 1945 roku. Dlatego nie mógł nawet reagować na bieżąco na różne negatywne wydarzenia i zjawiska z udziałem żołnierzy sowieckich w czasie, gdy było to najbardziej potrzebne. Wojewoda Stefan Dybowski miał nadzieję, że Gajew będzie bezpośrednio interweniować u właściwych władz sowieckich „[…] w sprawach szkód poniesionych przez ludność polską w zasiewach na skutek przegonu bydła do ZSRR, jak też we wszelkich sprawach szkód i krzywd wyrządzonych ludności polskiej przez żołnierzy Armii Czerwonej”28. 31 sierpnia 1945 roku, w czasie konferencji w Augustowie Dybowski „Na liczne skargi ludności na niektórych żołnierzy sowieckich wyjaśnił, że na skutek Ob. Wojewody interwencji jest stały przedstawiciel Armii Rokossowskiego w Białymstoku, który skutecznie działa na wszystkie wybryki wojska radzieckiego”29.

Aresztowań w czasie obławy tenże „przedstawiciel” oczywiście nie uznawał za żadne „wybryki”. W końcu września 1945 roku do Gajewa, z pismami Wydziału Społeczno-Politycznego Urzędu Wojewódzkiego Białostockiego, trafiły materiały z wnioskami o interwencję w sprawie zatrzymanych w obławie: nadleśniczego Wiktora Gruszewskiego z Serw, gajowego Józefa Lipnickiego z Danowskich oraz Jana Brozio ze wsi Osińska Buda. Podanie w sprawie poszukiwania tego ostatniego, aresztowanego 28 lipca (ponoć przez dwóch oficerów sowieckiego 557 pułku, gdy ten nie dał im wódki), napisał brat Piotr Brozio, kapral milicji z posterunku w Krasnopolu. W odpowiedzi udzielonej 18 października Gajew poinformował wojewodę, że rozpatrywanie skarg z powodu aresztowania leśników nie należy do jego kompetencji, natomiast w związku z prośbą Piotra Brozio zaznaczył, że nie jest jego zadaniem prowadzenie poszukiwań obywateli polskich. Dlatego poradził, by w takich kwestiach zwracać się do władz polskich30. Tak więc przedstawiciel Armii Czerwonej nie chciał zajmować się sprawami najważniejszymi, czyli pomocą w wyjaśnianiu losów osób zatrzymanych przez żołnierzy sowieckich i funkcjonariuszy NKWD. Już od września 1945 roku miał on zapewne coraz mniej pracy, bo stacjonujące jednostki Armii Czerwonej opuszczały poszczególne powiaty, a pojawiały się tylko formacje przejeżdżające przez ich teren31.

Gdy jesienią 1945 roku rodziny zniecierpliwione milczeniem władz, a zwłaszcza brakiem konkretnych odpowiedzi, uświadamiały sobie, że ich indywidualne starania mogą być bezskuteczne, zaczęto szukać innych sposobów dotarcia do prawdy i udzielenia pomocy w powrocie do domów aresztowanych. Może już wtedy pojawiły się sygnały, iż takie sprawy będą rozpatrywane i załatwiane „w drodze ogólnej”. Nic dziwnego, że w tej sytuacji pojawiły się pomysły, by to władze, poczynając od lokalnych, upomniały się o mieszkańców swych gmin i powiatów wywiezionych w nieznane.

Najpoważniejsze i zorganizowane inicjatywy w sprawie uwolnienia aresztowanych pochodziły z gminy Giby. Już 11 października 1945 roku na wniosek jednego ze swych członków Gminna Rada Narodowa w Gibach zwróciła się do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach z prośbą o jak najszybsze rozpatrzenie sprawy aresztowanych w obławie i zwolnienie ich do domu, uzasadniając, że „Większość zatrzymanych są robotnikami i jedynymi żywicielami swych rodzin, a przeważnie małych dzieci, a pozostali są rolnikami i z tej przyczyny w roku bieżącym grunty zatrzymanych nie zostały dotychczas obsiane ozimymi zasiewami, a rodziny robotników znajdują się w b. trudnych, materialnych warunkach i dalsza zwłoka w ich zwolnieniu zupełnie zrujnuje ich życie i zostaną skazani na zupełną nędzę zamiast korzystania [ze] swobody w Odzyskanej Ojczyźnie”32.

Oczywiście suwalski UBP nie miał ani kompetencji, ani woli, by spełnić prośbę GRN w Gibach. Dlatego 19 listopada 1945 roku rada, za wiedzą PUBP w Suwałkach, chcąc pomóc ponad stu rodzinom z gmin Giby i Berżniki, „[…] którym wzięto z domów lub od pracy w polu i uwieziono w nieznanym kierunku w lipcu r.b. w czasie obławy politycznej prowadzonej przez Armię Czerwoną ich nieraz jedynych żywicieli – mężczyzn […]” postanowiła wybrać i wysłać specjalną delegację do Bolesława Bieruta, prezydenta (przewodniczącego) Krajowej Rady Narodowej, posiadającego kompetencje głowy państwa. Wysłannicy mieli prosić o spowodowanie przyśpieszenia rozpatrzenia ewentualnej winy zatrzymanych, zastosowanie do nich przepisów dekretu o amnestii z 2 sierpnia 1945 roku, wreszcie „[…] zwolnienie mniej winnych i niewinnych”. W skład delegacji weszli Aleksander Roziewski ze wsi Białowierśnie, Jan Zubowicz – wójt gminy oraz Stanisław Fryc – komendant posterunku MO w Gibach33. Delegacja rzeczywiście dotarła do Warszawy, ponieważ 13 grudnia 1945 roku na kolejnym posiedzeniu GRN wójt Zubowicz złożył sprawozdanie z pobytu w stolicy. Niestety, jego treści nie zapisano, ale można się jej domyślić na podstawie dalszych działań władz gminy Giby. Jeszcze na tym samym posiedzeniu rada zwróciła się, jak to określono, „[…] osobnym pismem […] do Powiatowej Rady Narodowej [w Suwałkach] w sprawie zwolnienia więźniów politycznych”34. Można więc wnioskować, że w Warszawie członkom delegacji poradzono, by najpierw skierować się do władz powiatowych, czyli wykorzystać drogę służbową, polegającą na przekazywaniu informacji za pośrednictwem kolejnych szczebli administracji, a nie zwracać się bezpośrednio do władz centralnych.

Rzeczywiście, pismo GRN w Gibach z 13 grudnia 1945 roku trafiło do PRN w Suwałkach i było rozpatrywane na jej posiedzeniu 28 grudnia. Także tego dokumentu nie udało się, niestety, odnaleźć. Wiadomo tylko, że dotyczył sprawy „[…] aresztu 122 osób na terenie gminy, jako politycznie podejrzanych”. Po jego wysłuchaniu przewodniczący PRN L. Adamowski zaproponował, by „[…] zwrócić się do Wojewódzkiej Rady Narodowej o przyśpieszenie rozpatrzenia sprawy, ukaranie winnych i zwolnienie uniewinnionych”. Jeden z radnych – Stanisław Kryszyn z gminy Krasnopol dodał, że do aresztowań doszło nie tylko w gminie Giby, ale też w innych i dlatego należy upomnieć się o aresztowanych także z pozostałych gmin. Prawdopodobnie nie uwzględniono propozycji komendanta powiatowego MO, by przed wystąpieniem do władz wojewódzkich zwrócić się o opinię do UBP. Po dłuższej dyskusji PRN w Suwałkach przyjęła następującą uchwałę „Wysłuchawszy dyskusji i uznając, że wśród aresztowanych, a podejrzanych politycznie Obywateli powiatu suwalskiego znajdują się także ludzie, o których wiadomym jest, że są niewinni ([Stefan] Liszkowski [sekretarz Wydziału Powiatowego w Suwałkach aresztowany w lipcu 1945 roku – przyp. T.R.], [Bolesław] Bogdan [pracownik samorządowy aresztowany 5 marca 1945 roku – przyp. T.R.]) PRN postanawia jednogłośnie, opierając się na złożonym memoriale GRN gminy Giby, wystąpić do WRN w Białymstoku z prośbą i żądaniem spowodowania szybszego rozpatrzenia powyższej sprawy, ukarania winnych i zwolnienia uniewinnionych przez odnośne upoważnione do tego urzędy”35.

Wykonując tę uchwałę, wystąpienie PRN w Suwałkach przekazano do WRN w Białymstoku pismem Nr 3/46 z 9 stycznia 1946 roku. Władze wojewódzkie zajęły się sprawą jeszcze w tym samym miesiącu. W pilnym piśmie z 17 stycznia, skierowanym do Prezydiów PRN w Augustowie i Suwałkach, a podpisanym przez Wiktora Wenclika, przewodniczącego WRN w Białymstoku, jej prezydium stwierdziło: „Latem 1945 r. została zatrzymana na terenie powiatu przez sowieckie władze wojskowe pewna ilość mieszkańców. Obecnie rodziny zatrzymanych oraz niektóre gminne rady narodowe składają do Prezydium WRN podania z prośbą o interwencje i pomoc. W czasie konferencji zwołanej w tej sprawie przez Prezydium WRN okazało się, że brak jest pełnych spisów powyższych osób wobec czego zachodzi obawa, iż z pomocy mogą skorzystać niektóre jednostki, inne zaś pozostaną zapomniane.” Dlatego poleciło „[…] przeprowadzić natychmiast przez gminne rady narodowe dokładny spis osób zatrzymanych masowo latem w miesiącu czerwcu i lipcu 1945 r. przez oddziały wojskowe z podaniem: imienia i nazwiska, miejsca zamieszkania, daty urodzenia, daty aresztowania, kto zatrzymywał, ponadto należy podać ewentualne informacje co do wiadomego miejsca pobytu zatrzymanego”36.

Realizując to polecenie, przewodniczący PRN w Suwałkach L. Adamowski pismem skierowanym do gminnych i miejskich rad narodowych w powiecie nakazał „[…] przeprowadzić natychmiast dokładny spis osób zatrzymanych masowo latem /w miesiącu czerwcu i lipcu/ 1945 r. przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego oraz przez Oddziały Armii Czerwonej […]”, podając informacje wymagane przez władze wojewódzkie. Podkreślił także, iż „Sprawę należy traktować jako b. pilną, dopilnować, aby w/w spisy były przeprowadzone dokładnie i wszystkie rodziny zatrzymanych mogły skorzystać z informacji, interwencji i pomocy”. Termin nadsyłania wykazów aresztowanych wyznaczył do 10 lutego 1946 roku37. Natomiast przewodniczący PRN w Augustowie Bolesław Skokowski własnym i pilnym pismem z 26 stycznia 1946 roku, skierowanym do przewodniczących GRN w powiecie i przewodniczącego MRN w Augustowie, przesłał odpis pisma Prezydium WRN do „[…] wiadomości i ścisłego wykonania”, prosząc jednocześnie o nadesłanie żądanych informacji o aresztowanych do biura PRN „[…] możliwie jak najszybciej”38.

W obu powiatach władze gmin przekazały zarządzenia sołtysom, a po otrzymaniu od nich odpowiednich danych sporządziły wykazy. W powiecie augustowskim, w którym polecenie było bardziej precyzyjne, w wykazach umieszczono osoby aresztowane niemal tylko w trakcie obławy. Na przykład wójt gminy Sztabin, pismem z 8 lutego 1946 roku, przesłał „Wykaz osób zatrzymanych przez oddziały wojskowe w lecie 1945 roku poszczególnych wsi gm. Sztabin”, na którym znalazły się imiona i nazwiska 80 osób (w tym jednej aresztowanej 31 sierpnia 1945 roku przez milicję) z miejscami ich zamieszkania, datami urodzenia, aresztowania, okolicznościami zatrzymania, ograniczonymi do wzmianki o zatrzymaniu przez „sowieckie władze wojskowe” oraz informacją co do miejsca ich pobytu. Oczywiście, w ostatnim przypadku stwierdzano tylko „nie wiadome”39. Co ciekawe, w spisach z niektórych gmin oraz z Augustowa podawano krótkie informacje nawet o godzinie i okolicznościach aresztowania niektórych osób. Na przykład w wykazie z gminy Dębowo znalazły się zapisy: „wojsk[owe] władz[e] sow[ieckie] z zebran[ia] zwoł[anego] przez władz[e] sow[ieckie]”, „woj. władz. sow. w drodze z Czarniewa do Suchowoli”, „woj. władz. sow. g. 11 z domu”; z gminy Kolnica: „woj. władz. sow. rano z łóżka”, „woj. władz. sow. w nocy z domu”, „woj. władz. sow. g. 17 z domu”; z Augustowa: „woj. władze sow., Pow[iatowy] U.B.P. w Augustowie g. 10 z ulicy”, „woj. władze sow. 11 rano z miej[sca] pracy”, „Pow. Urz. B. Pub. w Augustowie g. 4 rano”40.

W powiecie suwalskim, adekwatnie do polecenia, władze gmin i miast umieszczały w przesyłanych do Suwałk w lutym 1946 roku spisach aresztowanych również osoby zatrzymane przed i po obławie przez NKWD i Powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach i Olecku, podając w odniesieniu do niektórych osób znane wówczas miejsce pobytu, na przykład: Ostaszkowo, Rosja, Kalinin41. W tym samym czasie, a więc w styczniu i lutym 1946 roku, gdy w powiecie suwalskim gromadzono podania rodzin ujętych w obławie, rozpowszechniano też informację o tym „[…] że chcąc ratować ludzi aresztowanych należy złożyć odpowiednie podanie przez członków rodziny, które powinno być odpowiednio zaopiniowane przez radę gminną”42. Dlatego rady gminne i miejska w Suwałkach w swych uchwałach wskazywały na różne powody, uzasadniające konieczność zwolnienia aresztowanych. GRN w Berżnikach na posiedzeniu 23 stycznia 1946 roku, po wysłuchaniu wystąpienia radnego Antoniego Luto, któremu burmistrz Sejn Michał Kupstas mówił o opiniowaniu zatrzymanych, postanowiła prosić PRN w Suwałkach, by wystąpiła do władz nadrzędnych o rozpoznanie sprawy aresztowanych i ich ratowanie, a „Jeśliby okazała się jakakolwiek wina ich, o których prosi Rada – takimi powinien zająć się sąd. Nikt z rodziny nie wie, za co zostali aresztowani”. Stwierdziła przy tym, wymieniając 28 osób, że „[…] ze swej strony winy w nich, na podstawie których zostali aresztowani – nie widzi i stwierdza, że Obywatele Ci przeciwnikami obecnego ustroju Demokratycznej Polski nie byli. Obywatele ci przez 5 lat byli prześladowani przez srogich okupantów niemieckich i razem z nami cierpieli wielką niewolę i dzisiaj, kiedy zaświtał dla nas dzień swobody, oni natomiast są aresztowani i pozbawieni tej wolności tak długo oczekiwanej, przeto my znając ich dobrze, że byli dobrymi obywatelami, do stronnictw antyrządowych nie należeli przez aresztowania te staje się im samym, dzieciom, rodzinom i nam wszystkim wielka krzywda”. Ponadto radni, którzy dobrze nie znali sześciu aresztowanych osób, postanowili zwrócić podania rodzinom do zaopiniowania przez czterech obcych im wiarygodnych świadków oraz sołtysa danej wsi43. Z kolei GRN w Krasnopolu na posiedzeniu 16 stycznia 1946 roku w sprawie 59 aresztowanych w gminie od stycznia do sierpnia 1945 roku zwróciła się „[…] za pośrednictwem PRN do czynników miarodajnych z prośbą: a) o jak najszybsze zwolnienie niewinnych, bo często wśród nich są ludzie fachowi, których odczuwa się brak i przez to hamowanie rozwoju gospodarczego Polski, b) wszystkich, którzy podlegają karze winny karać sądy w przyśpieszonym tempie, a nie więzić bez wyjaśnienia. Gminna Rada Narodowa, mając na uwadze brak ludzi, uważa że w Wolnej Demokratycznej Polsce, zwłaszcza kiedy jest już po wojnie i nic nam nie grozi, ludzie ci winni być zwolnieni, ażeby wspólnie stanąć do odbudowy Ojczyzny”44. GRN w Gibach, opiniując 30 stycznia 1946 roku zatrzymanych w obławie, zwróciła uwagę głównie na społeczno-ekonomiczne skutki ich aresztowania i zaapelowała: „[…] zważywszy, że osoby wyszczególnione w podaniach trudniły się jedynie na swych gospodarstwach i powierzonych im pracach i są koniecznie potrzebne do prowadzenia gospodarstw i do pracy na utrzymanie pozostawionych rodzin znajdują się w b. trudnych materialnych warunkach, Gminna Rada Narodowa prosi władze przełożone o wyjednanie bezwzględnego ich zwolnienia w celu zlikwidowania dotychczasowej nędzy w rodzinach zatrzymanych osób”45.

Ostatecznie, ze sporządzonych przez władze gmin i miast wykazów aresztowanych w obławie (choć nie tylko) sporządzono spisy zbiorcze. Wykaz z powiatu augustowskiego został wysłany do WRN w Białymstoku wraz z pismem PRN w Augustowie z 28 lutego 1946 roku, podpisanym przez przewodniczącego tej rady Bolesława Skokowskiego i wpłynął do odbiorcy 8 marca 1946 roku. Również w marcu, ale później, do Prezydium WRN w Białymstoku dotarł spis z powiatu suwalskiego, załączony do pisma z 18 marca 1946 roku, podpisanego przez przewodniczącego PRN w Suwałkach L. Adamowskiego. W wykazie z powiatu augustowskiego zamieszczono 255 nazwisk, w tym: 234 aresztowanych w lipcu 1945 roku przez „wojskowe władze sowieckie”, pięć przez „wojskowe władze sowieckie” w sierpniu 1945 roku (czyli po największej fali aresztowań, ale jeszcze w trakcie tak zwanej blokady), pięć przez „wojskowe władze sowieckie”, ale w maju lub lipcu 1945 roku. Pozostałe osoby zostały zatrzymane przez „wojskowe władze sowieckie” lub funkcjonariuszy MO ewentualnie UBP przed lub po obławie. Ze spisu wynika, że w powiecie augustowskim łącznie podczas obławy zatrzymano i już nie zwolniono 244/245 osób. Natomiast w spisie z powiatu suwalskiego ujęto 258 osób, w tym 177 aresztowanych głównie w lipcu, ale też w końcu czerwca i w sierpniu przez oddziały Armii Czerwonej, a także funkcjonariuszy NKWD i UBP, najpewniej w obławie. Pozostałe wykazane osoby były aresztowane przed lub po obławie, w końcu 1944 roku oraz w pierwszych lub ostatnich miesiącach 1945 roku. Najwięcej spośród ponad 420 zewidencjonowanych w obu wykazach osób, niewątpliwie lub najprawdopodobniej aresztowanych w obławie, pochodziło z należącej wówczas do powiatu suwalskiego gminy Giby – 98 (spośród wszystkich 132 osób wpisanych do wykazu), z gmin powiatu augustowskiego: Sztabin – 79, Lipsk – 38, Szczebro-Olszanka – 32, Dębowo – 32, z Augustowa – 40, a także z gminy Krasnopol powiatu suwalskiego – 3046.

Nie udało się, jak do tej pory, potwierdzić, czy spisy sporządzone zimą 1946 roku dotarły z Białegostoku do Warszawy. Jest to prawdopodobne, skoro nawet indywidualne podania w sprawie aresztowanych przez oddziały sowieckie Urząd Wojewódzki Białostocki wysyłał do Ministerstwa Administracji Publicznej. Również mało czytelna dekretacja, zdaje się Witolda Wenclika, na piśmie PRN w Suwałkach o treści „Dołączyć do listy z Augustowa. Zażądać ponownie z Grajewa [może „od Gajewa”]. Pismo do Pr. KRN” zdaje się wskazywać na to, że wykaz aresztowanych w obławie został przekazany do Prezydium Krajowej Rady Narodowej w Warszawie, z prezydentem Bolesławem Bierutem na czele, czyli temu organowi władz centralnych, do którego jesienią 1945 roku próbowała dotrzeć, a być może dotarła delegacja z gminy Giby47. Pewnym jest natomiast, że całe przedsięwzięcie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, ponieważ zarówno władze terenowe, jak i rodziny zaginionych nie dowiedziały się niczego o ich losie.

Kilka miesięcy później właśnie rodziny i administracje najniższych szczebli – gminnego i miejskiego – wykorzystały inną inicjatywę władz powiatu suwalskiego. Mogła ona mieć związek z mnożącymi się skargami ludności na funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach oraz podjętą jeszcze jesienią 1945 roku próbą poddania jego niektórych działań kontroli samorządu powiatowego48. Pismem z 15 maja 1946 roku Karol Mancewicz, starosta suwalski polecił nadesłać do Wydziału Powiatowego w Suwałkach wykazy aresztowanych przez MO i PUBP w okresie od wyzwolenia Suwalszczyzny. Starosta chciał się również dowiedzieć nie tylko tego, kto został aresztowany, ale też jaki miał zawód, gdzie mieszkał, jaki był powód zatrzymania i kiedy to nastąpiło. W wykazach miały być podane również osoby zwolnione z aresztu lub więzienia, które wróciły do miejsc zamieszkania. W odpowiedzi na to zarządzenie wójtowie gmin i burmistrzowie miast wykorzystali informacje zgromadzone wcześniej od rodzin aresztowanych. Sporządzono spisy zatrzymanych nie tylko przez MO i PUBP, ale też przez Armię Czerwoną między innymi podczas obławy i nadesłano do Wydziału Powiatowego w Suwałkach. Tak uczyniły władze Suwałk oraz gmin: Berżniki, Filipów, Giby, Huta, Jeleniewo, Krasnopol i Sejwy. Wójt gminy Giby Jan Zubowicz w przesłanym spisie umieścił dane aż o 142 osobach, w tym o 101 aresztowanych podczas obławy49. Sporządzone wykazy nie w każdym przypadku były kompletne, choćby dlatego, że – jak stwierdzono w odpowiedzi Wydziału Ogólnego Magistratu m. Suwałk – „Bliższych danych jak również faktycznej ilości zaaresztowanych Zarząd Miejski nie posiada, gdyż organa UBP ani MO Zarządowi Miejskiemu informacji nie udzielają”50.

Z kolejną próbą wyjaśnienia losów aresztowanych i wywiezionych w nieznane, jeszcze w 1946 roku, wystąpiły władze gminy Giby. Tym razem, po złych doświadczeniach z bezskutecznie podejmowanych wcześniej prób, postanowiły pominąć władze wojewódzkie oraz powiatowe i ponownie zwrócić się bezpośrednio do Warszawy. W czerwcu 1946 roku, na zjeździe pracowników samorządowych w Warszawie, sekretarz gminy Giby Zygmunt Ropel w sprawie uprowadzonych przez Armię Czerwoną rozmawiał z Edwardem Osóbką-Morawskim, premierem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, a może z wicepremierem Stanisławem Mikołajczykiem. Powołując się na tę rozmowę, Zarząd Gminy Giby w składzie: wójt Witold Andruczyk, podwójt Franciszek Moroz, członkowie Edward Kanoza, Jan Zubowicz i Leon Moroz skierował do premiera (nie wymieniając jego nazwiska) pismo z 18 grudnia 1946 roku, dołączając wykaz 109 osób. W dość długim i dramatycznym w wymowie piśmie zarząd podkreślił: „Już półtora roku mija, gdy oddziały Armii Czerwonej pobrały z domów i od pracy 109 obywateli tut. gminy, wywiozły ich w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Są to najczęściej ojcowie rodzin, jedyni ich żywiciele, pozostawili kobiety i małe dzieci. Zabrano ich nie okazując nikomu winy. Rodziny uprowadzonych pisały i piszą do rozmaitych miejsc, urzędów i instytucji w Polsce i za granicą, nie mają jednak żadnej pozytywnej odpowiedzi, nie wiedzą, czy żyją i gdzie są”. Wskazał też na postępującą ruinę gospodarstw należących do aresztowanych, a także na szerszy aspekt społeczno-polityczny: „[…] co najważniejsze wszelka pozytywna praca państwowotwórcza na naszym terenie rozbija się o argumenty i nastawienie pokrzywdzonych, którym z punktu widzenia praworządności i suwerenności państwa trudno dać przekonywującą odpowiedź. Anomalia ta sprzyja tylko wydatnie czynnikom negatywnie ustosunkowanym do obecnej rzeczywistości”. Wreszcie zaapelował do premiera „[…] o poczynienie zarządzeń, aby wywiezieni przez obce mocarstwo obywatele tut. gminy zostali oddani do dyspozycji władz sądowych Rzeczypospolitej, w wypadku nie udowodnienia winy – zwolnieni, a przynajmniej, aby żony, dzieci i ojcowie dowiedzieli się o losie swych najbliższych”51.

Trzeba przyznać, że reakcja na to pismo była szybka. Na początku 1947 roku do Gib wpłynęła odpowiedź Prezydium Rady Ministrów z 31 grudnia 1946 roku, podpisana jednak tylko w zastępstwie Dyrektora Biura Prezydialnego Rady Ministrów mgr. Z. Skowrońskiego, zawiadamiająca, że pismo w sprawie wywiezienia przez władze sowieckie 109 osób z gminy Giby zostało skierowane do ambasady polskiej w Moskwie52. Potwierdził to Referat Prawny Wydziału Konsularnego ambasady pismem z 21 stycznia 1947 roku do Zarządu Gminy Giby, podpisanym przez Leonarda Pohorylesa kierownika Wydziału Konsularnego attaché ambasady, informującym, że w związku z podaniem do premiera z 18 grudnia 1946 roku „[…] została podjęta specjalna interwencja, zmierzająca do zwolnienia w/wym. Obywateli”53. Dwa miesiące później do Zarządu Gminy Giby nadeszło kolejne pismo Prezydium Rady Ministrów z 11 marca, podpisane przez mgr. Z. Kłopotowskiego, dyrektora Biura Prezydialnego, informujące, że ambasada polska w Moskwie „[…] podjęła odpowiednie kroki interwencyjne celem zwolnienia i repatriacji mieszkańców gminy Giby wywiezionych przez władze sowieckie”54. Polska ambasada w Moskwie najprawdopodobniej próbowała dowiedzieć się czegoś o aresztowanych w obławie, nie wiadomo jednak jaki był rezultat jej działań i czy poinformowała o nim władze gminy Giby.

Kilka miesięcy później, wójt gminy Giby Witold Andruczyk przekazał do Starostwa Powiatowego Suwalskiego z pismem z 9 października 1947 roku „Na skutek ustnego zlecenia ob. Starosty [Henryka Matejczyka – przyp. T.R.] akta aresztowanych 109 osób przez Armię Czerwoną w czasie obławy politycznej w miesiącu lipcu 1945 r. z prośbą o poczynienie starania o powrót zatrzymanych osób na stałe ich miejsce zamieszkania”55. Może był to kolejny egzemplarz wykazu przesłanego w grudniu 1946 roku do Warszawy, a może dokumenty o 109 osobach w nim figurujących. Czy prośba ta pozostała bez echa, nie wiadomo, ale też nie przyniosła żadnych rezultatów.

Bezskuteczność podejmowanych działań w kwestii odnalezienia aresztowanych w obławie musiała sprawić, że ich rodziny spodziewały się najgorszego. Już w drugiej połowie lat czterdziestych do sądów zaczęły trafiać wnioski o uznanie niektórych z nich za zmarłych. Na przykład 25 czerwca 1948 roku Sąd Grodzki w Suwałkach na wniosek Albertyny Dąbrowskiej uznał za zmarłego jej męża Franciszka Dąbrowskiego z Żywej Wody. Świadek Stanisław Olszewski w trakcie posiedzenia sądu zeznał: „W lipcu 1945 byłem razem z Franciszkiem Dąbrowskim aresztowany przez władze radzieckie. Mnie zwolniono, zaś Franciszka Dąbrowskiego wywieziono w niewiadomym kierunku, a wszystkie jego dowody dnia następnego zwrócono jego żonie z zaznaczeniem, że już niepotrzebne jemu są te dowody. Od tej chwili nie ma jednej o Dąbrowskim wiadomości i istnieje uzasadnione przypuszczenie, że wywieziono go w głąb Rosji, gdzie zaginął. Dąbrowski należał do AK, do czego zmuszony był się przyznać”56. Oczywiście, można w tym przypadku snuć różne przypuszczenia co do motywów złożenia wniosku, czy też szczegółów zeznań, ale nie sposób zakwestionować ich prawdziwości. Sprawa ta pokazuje, że choć wielu wtedy jeszcze wierzyło zapewne w powrót bliskich, to w miarę upływu czasu nadzieja musiała stopniowo umierać.

Podsumowując: jeszcze w trakcie obławy i zaraz po jej zakończeniu unikano bezpośredniego nawiązywania do aresztowań przeprowadzonych przez Armię Czerwoną i oczywiście otwarcie przeciwko nim nie zaprotestowano, co było skutkiem nie tylko poczucia bezsilności. Często ci, którzy funkcjonowali w szeroko pojmowanym aparacie władzy, obawiali się o własny los. Inni, wyraźnie zaniepokojeni, jeśli nie przerażeni obławą, jej zasięgiem i skutkami uważali, że represje skierowane przeciwko podziemiu powinny być, ale o ograniczonym charakterze i zasięgu. Byli też tacy, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że pacyfikacja przeprowadzona przez Armię Czerwoną, eliminująca przeciwników nowego ustroju i ich sympatyków, dotykająca bezpośrednio i pośrednio wielu niewinnych, z jednej strony zastraszy społeczeństwo i zniechęci do wspierania zbrojnego podziemia i opozycji politycznej, z drugiej zapewni bezpieczeństwo, umożliwi odbudowę i konsolidację administracji państwowej i samorządowej na szczeblu powiatowym i gminnym, milicji, struktur partii politycznych, stowarzyszeń i związków opowiadających się za tak zwaną władzą ludową.

Gdy już w końcu 1945 roku okazało się, że indywidualne starania w sprawie zaginionych podejmowane przez rodziny nie przynoszą efektu, upomniały się o nich otwarcie terenowe władze samorządowe. W ich składzie, zwłaszcza na szczeblu gminnym i powiatowym, a nawet wojewódzkim, znaleźli się ludzie, którzy mieli odwagę zaapelować o odnalezienie i uwolnienie aresztowanych oraz chcieli czynnie pomóc ich rodzinom. Przedsięwzięcia te okazały się bezskuteczne, bo być może były spóźnione, o czym w Gibach, Suwałkach czy Augustowie nie wiedziano i o czym do dziś nie wiemy. Były to próby bezskuteczne, gdyż polskie ośrodki władzy (kierowane przez PPR i podejmujące wtedy kluczowe decyzje o zwalczaniu swoich przeciwników, w tym chociażby Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego i podległe mu struktury) nie zamierzały czynić czegokolwiek, by ocalić aresztowanych w obławie, a później ewentualnie wyjaśnić, co się z nimi stało. A nie mogły i nie chciały tego zrobić, ponieważ jeśli nawet nie były inspiratorami zbrodni, to były za nią współodpowiedzialne, dały na nią przyzwolenie, w pewnym wymiarze w niej uczestniczyły i wykorzystały jej skutki do umocnienia oraz ugruntowania swoich wpływów i rządów.

W następnych latach rodziny nie rezygnowały i nadal starały się czegoś dowiedzieć o losie bliskich, ale przez dziesiątki lat pozostawały osamotnione w cierpieniu i aż po kres PRL-u nie znalazły prawdziwego i skutecznego wsparcia ze strony państwa, którego przedstawiciele uczynili wszystko, by obława augustowska i jej następstwa aż po koniec lat osiemdziesiątych XX wieku były jedną z wielu białych plam w najnowszej historii Polski.

 

 

 


 

do spisu treści

następny artykuł