AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

 

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

Andrzej Matusiewicz

 

Straceni w Suwałkach w latach 1863–1864

   

  

  

Problemowi rosyjskich represji wobec uczestników powstania styczniowego w Suwałkach poświęciłem dotąd dwa teksty. Jeden dotyczył egzekucji powstańców w Suwałkach w latach 1863– 1864 1, a drugi uczestników powstania pozostających pod aresztem w Suwałkach w drugiej połowie 1864 roku 2. Poniższy tekst stanowi podsumowanie dotychczasowej wiedzy o straconych w Suwałkach uczestnikach powstania styczniowego. W układzie chronologicznym przedstawi­łem w nim informacje o wyrokach, biografie straconych oraz opisy egzekucji. Tam, gdzie było to możliwe, starałem się skorygować błędy pojawiające się w starszych i nowszych zestawieniach powstańców styczniowych 3.

  

  

4 sierpnia 1863 roku:

Marcin Gąglewski, Franciszek Krejczman, Jan Staśkiewicz, Jan Wysocki

  

W pierwszej egzekucji, 4 sierpnia 1863 roku o godzinie 1030, na mocy wyroku sądu wojennego konfirmowanego 21 lipca/2 sierpnia 1863 roku przez księcia Emila de Sayn Wittgensteina, zostali straceni czterej chłopi: Marcin Gąglewski [występuje też jako: Gauszebski, Gągła, Gęgła, Gonglewski, Gondla, Godlewski], Franciszek Krejczman [Krajczman, Krejgman, Kriczmon, Kryczwoń], Jan Staśkiewicz [Staszewski, Staszewicz, Staszkiewicz] i Jan Wysocki 4. Według Wacława Studnickiego wszyscy pochodzili z gminy Kierunowo 5 w powiecie augustowskim, a według konfirmacji – z gminy Kuków.

Z czwórki skazańców najcięższych przewinień dopuścił się Jan Staśkiewicz. Był polskim żandarmem narodowym, uczestniczył w powieszeniu włościanina Jana Kruszyńskiego, usiłował powiesić siedem innych osób (chłopa Kisielewskiego, czterech kolonistów i dwóch Żydów), wymierzył karę chłosty (po 20 rózg) wdowie ze wsi Osowa i chłopu z Morg, pobił chłopkę Gralewską, zbierał broń po wsiach 6. Pozostali w różnym stopniu byli współuczestnikami tych wydarzeń.

Marcin Gąglewski został skazany „za służenie Polskiemu Rewolucyjnemu Komitetowi w charakterze żandarma-wieszatiela, zamiar powieszenia jednego włościanina, zrabowanie majętności straży granicznej i pobicie rozmaitych osób” 7. Według zeznań Adama Andruszkiewicza, Gąglewski pochodził z Chmielówki koło Suwałk. Był w oddziale powstańczym w marcu i kwietniu, po czym wrócił do domu i dopiero 22 maja namówił gospodarzy, Jana Bombera i Józefa Żylińskiego, i wraz z nimi poszedł do powstania 8.

Franciszek Krejczman został stracony „za to, że był żandarmem polskim”, uczestniczył w próbie powieszenia Kisielewskiego i pobiciu różnych osób 9.

Jan Wysocki „za pełnienie obowiązku polskiego żandarma-wieszatiela i udział w wieszaniu i wymierzaniu kary kilku osobom, pozostałym wiernymi swemu obowiązkowi” oraz zbieranie broni10. „O [nim – A.M.] mówili sami Moskale, że powieszony niewinnie, a tylko dla przykładu”11.

Według niepotwierdzonych przekazów, wraz z nimi miał być także stracony jakiś Trąbczyński, „naczelnik partii”12. Informacje prasowe mówią natomiast, iż Rosjanie aresztowali równocześnie siedmiu żandarmów. Czterech wspomnianych wyżej stracili w Suwałkach 4 sierpnia, dwóch – Józefa Kulczewskiego i Franciszka Ruczko13 – ze względu na młody wiek zesłano na roboty katorżnicze w kopalniach na 20 lat, choć – jak pisał w konfirmacji Wittgenstein – powinni być skazani na karę śmierci14. Być może siódmym był wspomniany Trąbczyński, którego jednak wyłączono ze sprawy.

„Porządek egzekucji 23 lipca [według nowego stylu – 4 sierpnia] w Suwałkach”, który Wittgenstein dołączył do konfirmacji jako załącznik, nie dochował się do naszych czasów. Oto jak współczesna relacja z Suwałk (19 sierpnia 1863 roku) przedstawiała przebieg tej egzekucji: „Kilka dni temu złapano, jak Moskwa głosiła, siedmiu naszych żandarmów. Ludzi tych na rozkaz jednego z oficerów, którego nazwiska pewni nie jesteśmy, katowano nielitościwie. Zemdlonych po trzykroć cucono do życia, polewając pokaleczone ich ciało wodą. Był to rodzaj moskiewskiej indagacji. W czasie takiej indagacji wymuszano wyznanie winy, która miejsca nie miała. Na zasadzie tego przyznania Wittgenstein podpisał wyrok śmierci. Biedne ofiary miały być powieszone bez spowiedzi, bez pojednania się z Bogiem. Oparł się temu barbaryzmowi jeden z zacnych Rosjan, którego nazwiska dzieje naszego miasta nie przepomną.

Zacny ten człowiek żądał ułaskawienia skazanych, którzy przed kratami przyznali się do winy, ale przemógł niejaki Makarowski i Krycki, członkowie komisji śledczej. Czterech z obwinionych skazano na powieszenie, trzech do robót ciężkich na Syberię. Nie dano biednym ofiarom ani dnia jednego, by się przygotować mogli na podróż tak straszną, przeciwnie, okropną noc przedśmiertną przeleżeli związani na gołej ziemi, stawszy się urągowiskiem żołdactwa, którzy pluli im na twarz i kopali nogami. Nazajutrz młody kapłan, którego czyn jasnymi głoskami zapisał anioł w niebie, przygotował ich na podróż straszną, posilając ich Przenajświętszym Sakramentem. Po spowiedzi, za prośbą zaledwie dozwolono dać zgłodniałym, spragnionym, trochę wody. Tenże sam kapłan towarzyszył im na miejsce ofiary. Biedni męczennicy jechali na wozie z twarzą ale pogodną, kłaniając się po drodze, bo to był dzień targowy; kiedy niekiedy ocierali łzy sukmaną, podnosząc ją do oczu związanymi rękoma. Po serdecznej a gorącej modlitwie, pokrzepieni słowami kapłana, pewnym krokiem szli na śmierć. Nie było widać na ich twarzach bladych, ni strachu, ni obawy tak bliskiej, pewnej a strasznej śmierci, przeciwnie, rzewny, cichy, spokojny smutek tylko, godność, powaga i głęboka rezygnacja upiękniała ich oblicza, a byli to przecież tylko prostaczkowie, wieśniacy. Cóż im dodawało odwagi z jaką tylko wielcy duchem umierają? Religia i wiara, że umierają za sprawę świętą. Trzej starsi, Gągła, Staśkiewicz, Krajczman, wstąpili z kolei na stopnie szubienicy, pokłonili się ludowi i ofiara została spełnioną. Najmłodszy imieniem Wysocki, chłopak 17-letni, pięknego oblicza, najwięcej żałował życia. Stanąwszy na stopniach szubienicy, wzniósł oczy ku niebu, wołając głosem przenikającym do głębi duszy: »Bracia! umieram niewinny, Bogiem się świadczę«. I zapłakał, bo o kilka kroków od niego, jęczała matka staruszka. Żołnierz rosyjski tknięty litością rzekł do niej: »Matko! idźcie stąd bo serce wam pęknie«. »Oj nie pójdę, nie pójdę« – odrzekła – »będę patrzała do ostatka na mego synaczka«. I patrzyła, jęcząc straszliwie. Zemdloną ludzie unieśli. Do 8 wieczorem ciała ofiar wisiały na szubienicy. W czasie tracenia Wittgenstein kazał zatoczyć armaty przed dom gdzie mieszka. Bał się chyba naszych łez i boleści. Przed podpisaniem wyroku śmierci Wittgenstein powiedział: »pokażę, że nie będę gorszym od Murawiewa«. Zaiste piękny wzór obrał sobie do naśladowania.

A tymczasem mieszkańcy zrozumiawszy, gdzie ich miejsce w tej strasznej chwili, modlili się w kościele, błagając Boga by skrócił męki ofiar niewinnych i śmierć ich lekką uczynił. Wysocki jedynak był podporą starej matki, Krajczman starcem i żonatym, obydwaj w powstaniu nawet nie byli.

Tego samego dnia wieczorem w spacerowym ogrodzie Wittgenstein kazał grać muzyce wojskowej. Na kilka dni przed powieszeniem 4 ofiar zawezwano oprawców, by gotowi byli do wykonania wyroku. Drżąc z oburzenia i wstrętu na podobną propozycję odrzekli, że wieszać nie umieją, że to nie ich rzecz. Jeden z oficerów miał powiedzieć, że ich wieszać nauczy”15.

Ta egzekucja w Suwałkach odbiła się szerokim echem w całym kraju ze względu na to, że władze carskie przez jej dokonanie zaprzeczyły podtrzymywanej dotychczas legendzie o przychylnym do nich stosunku ludności chłopskiej. Oto jak o tym pisało jedno z tajnych czasopism powstańczych: „Między (...) męczennikami zapisze historia nazwiska 4 włościan straconych w Suwałkach: Staszkiewicza, Wysockiego, Kryczwonia i Gęgły. Pierwszy to raz w dziejach niewoli naszej widzimy włościan w kazamatach i na rusztowaniach. Dotychczas same tylko oświeceńsze warstwy społeczeństwa dostarczały im ofiar. Za ogromny postęp i za chwałę dzisiejszego powstania uważać musimy ten fakt, że prześladowanie tego rodzaju schodzi aż do ludu wiejskiego, bo nie darmo i nie na oślep, ale chodzi ono w ślad za patriotyzmem, za poczuciem się w obowiązkach Ojczyzny. Przez stracenie tych kilku włościan nie tylko oni sami, ale Moskwa, nie wiedząc o tym, dała świadectwo prawdzie i potwierdziła wzrost i rozwój ducha polskiego w narodzie”16.

Literacki opis tej egzekucji pozostawiła Maria Jehanne Wielopolska w opowiadaniu Włas wydanym w 1915 roku w Krakowie w zbiorze opowiadań Synogarlica17.

  

  

9 października 1863 roku: Feliks Żochowski

  

Urodził się około 1831 roku. Był synem Jakuba. Żonaty, włościanin wsi Szymany (gm. Bogusze, parafia Rajgród). Został powieszony na mocy wyroku z 24 września/5 października 1863 roku za to, że „był polskim żandarmem-wieszacielem, wykonywał rozmaite zlecenia dowódców powstańczych oddziałów, przymusowy werbunek do nich ludzi, podawał wiadomości oddziałom i brał udział z innymi powstańcami w wieszaniu szlachcica Karola Nadolnego”18. Był w oddziale M. Bonkiewicza i Romualda Szwarca. Został skazany na podstawie zeznań „szlachcica Nadolnego, będącego wśród żandarmów szlachcica Narzymskiego, dymisjonowanego marynarza Łojewskiego, włościanina Nitkowskiego i dymisjonowanego sztabs kapitana Nieczajewa”. Do końca nie przyznał się do zarzucanych czynów19. B. Wojciechowski wiąże go błędnie z oddziałem Stanisława Jaskołda20.

  

  

2 grudnia 1863 roku:

Stanisław Bolesław Jaskołd, Karol Ludwik Jerzy Piotrowski, Józef Chonesta

  

Tego dnia na placu za Nowym Rynkiem (obecnie Park Marii Konopnickiej), czyli w okolicy obecnego Placu Straceń przy ul. Sejneńskiej, zostali straceni przez powieszenie: Stanisław Bolesław Jaskołd, Karol Ludwik Jerzy Piotrowski i Józef Chonesta.

Stanisław Bolesław Jaskołd urodził się 8 maja 1841 roku w Dębowie w parafii Kaletnik, w rodzinie Hipolita i Wiktorii z Piotrowskich21. Był dowódcą oddziału konnej żandarmerii powstańczej, działającego przez wiele miesięcy w rejonie Suwałk. Został skazany na śmierć za „bytność w liczbie konnych strzelców powstańczych, których obowiązkiem było bezwarunkowe wykonanie rozkazów wydawanych przez Komitet Rewolucyjny, przymusowe wymaganie na folwarku Sosnowy Grunt [Sosnowy Grąd], pod groźbą śmierci, dla siebie i innych powstańców, wyżywienia; podpiłowywanie słupów telegraficznych i odebranie przysięgi Rządowi Rewolucyjnemu od dwóch włościan we wsi Zaboryszkach”22.

Karol Ludwik Jerzy Piotrowski urodził się w Sejnach 22 kwietnia 1843 roku w rodzinie Jana Wiktora i Karoliny z Kaufmanów. Był ciotecznym bratem Jaskołda. Jego ojciec był wójtem gminy Sejwy, a później urzędnikiem w Suwałkach. Karol Piotrowski przed wybuchem powstania styczniowego pracował jako ekspedytor na poczcie w Szypliszkach. Opuścił służbę 8 kwietnia 1863 roku23. Początkowo walczył w oddziale Konstantego Ramotowskiego „Wawra” i brał udział w bitwach pod Rygolem i Kadyszem. Później (być może od czerwca 1863 roku) przeszedł do oddziału żandarmerii narodowej dowodzonego przez Jaskołda24. Został skazany za to, że „był konnym powstańczym strzelcem, czyli tak zwanym polskim żandarmem, którego obowiązkiem było bezwzględne spełnianie rozkazów Komitetu Rewolucyjnego; żądanie, pod groźbą śmierci, z folwarku Sosnowy Grunt [Sosnowy Grąd], dla siebie i innych powstańców żywności i podpiłowywanie słupów telegraficznych”25.

Józef Chonesta, prawdopodobnie mieszczanin, został skazany „za należenie do tak zwanych polskich żandarmów – wieszacieli, wykonywanie wyznaczonych dla włościan kar i strzelanie do włościanina wsi Olonowa Buda [Osińska Buda], Jakuba Przekopa z zamiarem zabicia”26. Nie wiemy, czy należał do oddziału Jaskołda.

Majątki i fundusze całej trójki, decyzją naczelnika wojennego oddziału guberni augustowskiej z 19 grudnia 1863 roku zostały skonfiskowane27.

Jaskołd i Piotrowski zostali schwytani przez Rosjan 9 listopada 1863 roku. Według Stanisława Zielińskiego, „dowódca Jaskołd na czele drobnego oddziału, podsunąwszy się pod Suwałki, otoczony pod Żywą Wodą przez Moskali, po długiej obronie, gdy już zabrakło naboi, ujęty został wraz z towarzyszem Piotrowskim (...). Reszta towarzyszy, w liczbie 8, zdołała przedrzeć się do Prus”28.

Więcej szczegółów, w charakterystycznej dla tamtego okresu poetyce, przynosi wychodzące w Londynie czasopismo „Głos Wolny”: „W jednej z wiosek, w okolicy Suwałk położonej, przywiedziony do rozpaczy lud zatrzymał przechodzącego powstańca, z obawy gwałtów moskiewskich za najlżejszym pozorem tak często powtarzanych. Biedni!, krwią tego powstańca, którego mieli zamiar wydać Moskalom, chcieli się wykupić od mordu i pożogi; lecz wahali się długo, przy całym postrachu jaki w nich wzbudzali Moskale. Sumienie polskie nie pozwalało im zdecydować się na krok stanowczy. Dzięki tej zwłoce w czas jeszcze został uwiadomiony o tym wypadku wachmistrz Kawalerii Narodowej, Jaskołd. Dzielny ten młodzieniec zbiera natychmiast swych podkomendnych i wraz z nimi udaje się do wspominanej wioski, gdzie odbiera i oswobadza powstańca; sam zaś z oddziałem idzie do wiosek okolicznych, by tam ogłosić rozkaz Rządu Narodowego, zakazujący włościanom wypełniania rozkazu moskiewskiego co do wart wiejskich... Na koniec ze wszech stron ukazują się Moskale, dzielny młodzieniec nie upada na duchu, postanawia z bronią w ręku przerznąć się do pruskiej granicy; lecz zaledwie zdążył w tym kierunku do lasku o dwie mil jeszcze od granicy położonego, gdy ze wszech stron Moskale zaczęli go atakować. Jaskołd kazał swoim zsiąść z koni i celnym ogniem z lasu zaczął razić zbliżających się kozaków; kilku z nich spadło z koni, reszta cofnęła się w popłochu, by znowu powtórzyć atak i znowu się cofnąć. Tymczasem mrok zapadł. Jaskołd ośmiu z swych towarzyszy rozkazał, korzystając z ciemności, przesunąć się między pikiety moskiewskie; sam zaś zostawiwszy przy sobie Piotrowskiego, ciągłym strzelaniem zwracał w tę stronę, gdzie się znajdowali, uwagę kozaków. Nareszcie późno w nocy, gdy dwaj szlachetni młodzieńcy, nie słysząc wystrzału pikiet moskiewskich upewnili się, że ośmiu wysłanym udało się przemknąć szczęśliwie, postanowili udać się tą samą drogą. Nie chcąc zdradzać kierunku, w którym się udają, przestali strzelać, lecz za wcześnie, zatem Moskale rzucili się do lasku i takowy bez oporu zajęli. Dnieć poczynało, kiedy po długiej i męczącej drodze między pikietami Jaskołd i Piotrowski przybyli do wioski Żywej Wody, niedaleko od wspomnianego lasku położonej, lecz i tu ujrzeli się ze wszech stron otoczonymi. Dzielni młodzieńcy zrozumieli swe położenie i postanowili umrzeć z bronią w ręku. Zaczęli więc strzelać z okien chaty włościańskiej do której weszli i strzelali dotąd na podchodzących kozaków, aż im opadły ręce, zabrakło ładunków. Moskale wieś zajęli”29.

A oto relacja z wykonania wyroku na Jaskołdzie i Piotrowskim. Zastanawia w niej brak wzmianki o Józefie Choneście. Może to potwierdzać przypuszczenie, że nie należał on do oddziału Jaskołda.

„O godzinie 11 z rana zagrzmiały bębny, masy wojska zaległy ulice i rozpoczął się pochód na plac za nowym rynkiem, gdzie od dawna stoi szubienica. Ze związanymi w tył rękoma jechali z księdzem na śmiertelnym wozie młodzieńcy, od czasu do czasu kłaniali się łkającemu ludowi, na ich twarzach był spokój, w ich oczach była wiara w niezwalczoność idei, za którą mieli umrzeć. Wóz zatoczył się pod szubienicę, skazani i ksiądz zsiedli, odczytano im wyroki, i zdawało się, że już teraz Moskale skończyli z nimi wszystko. Lecz nie. W ostatnich jeszcze chwilach oni przygotowali dla młodzieńców straszniejsze od poprzednich męki.

Naprzód wprowadzono na szafot Piotrowskiego. Szedł on śmiało po schodach, doszedłszy spojrzał dumnie na Moskali, później wzrok zatrzymał na cisnącym się tłumnie ludzie, z szafotu do tego ludu, za którego ideę śmierć ponosił, wyciągnął ramiona i zawołał: »Bracia!, jeślim któremu z was zawiódł w czymkolwiek w życiu, przebaczcie mi!« Lud odpowiedział na to łzami i jękiem. Bakłanow krzyknął, aby się śpieszono. Na szyję młodzieńca założyli stryczek, wyrwali z pod nóg jego schodki; lecz o, zgrozo! sznur poderznięty zerwał się – nieszczęśliwy upadł na ziemię. Płaczący lud krzyknął z oburzenia, z tłumu posypały się przekleństwa na Moskali, i w ślad za tym kozacy konno z nahajkami zaczęli lud rozpędzać. Jaskołd stał przy szafocie blady, twarz jego była spokojna, czoło rozjaśnione, w milczeniu oczekiwał śmierci. Drugi raz wciągnięty na szafot zawisł Piotrowski. Teraz zbliżył się do Jaskołda komendant placu, Kobro, ofiarując mu życie i wolność, jeśli wyda tajemnicę. Szlachetny młodzieniec ze wstrętem odwrócił od niego głowę i sam śmiało wszedł na szafot. Na próżno stojącego na szafocie przez pewien czas namawiali jeszcze Moskale, za całą odpowiedź otrzymali spojrzenie pełne pogardy. Młodzieniec z szafotu skłonił się spokojnie ludowi i skończył. Przy płaczu tegoż ludu, przy jękach na wpół umarłej matki, zgasł jeszcze jeden bohater – męczennik za wolność Ojczyzny”30.

  

  

15 lutego 1864 roku: Jan Krasiński

  

Jan Krasiński [Krosiński, Krysiński] urodził się około 1810 roku w powiecie augustowskim. Był synem Stanisława, pochodzenia włościańskiego albo z drobnej szlachty. Został rozstrzelany za „dwukrotną ucieczkę ze służby, wstąpienie do szeregów powstańczych i werbunek ludzi do ich oddziału”. Był szeregowcem w grodzieńskim batalionie straży wewnętrznej. Do wojska wstąpił w 1855 roku. Pierwszy raz zdezerterował w dniach 17–29 czerwca 1862 roku i był za to ukarany rózgami (100 uderzeń). Po raz drugi zdezerterował pod Grodnem, gdy był w trakcie przemarszu oddziału do Odessy. Ukrywał się we wsi Łękowo (zapewne gm. Bogusze, parafia Rajgród), gdzie mieszkała jego żona. W momencie aresztowania pracował na wsi przy sianokosach. Nie przyznał się ani do udziału w powstaniu, ani do werbowania powstańców31.

  

  

17 lutego 1864 roku: Henryk Fabian Sebastian Bielawski

  

Został rozstrzelany za „naganę zrobioną przez niego włościanom, którzy podpisali wiernopoddańczy adres na »Najwyższe Imię« i za rozszerzenie pogłosek pomiędzy nich, że będą nawróceni na prawosławie, że na wiosnę powstanie się wzmocni i że będą żałowali podpisania adresu”32.

Urodził się 29 stycznia 1842 roku w Wiejsiejach w rodzinie pisarza Antoniego i Amalii ze Schmittów33. Od 1 października 1858 do 1 czerwca 1859 roku był zastępcą podleśnego biurowego w straży leśnej Staniszki w gminie Sereje. Od 1 czerwca 1859 do 1 maja 1863 roku pracował jako pisarz prywatny w Urzędzie Leśnym leśnictwa Sereje. „Postępował i sprawował się jak na uczciwego człowieka przystoi i należy”. Od 1 maja 1863 roku był pisarzem wójta gminy Czostków. W grudniu 1863 roku przyjechał do wsi Czarne k. Filipowa spisywać bydło rogate. Zebrał włościan i skończywszy pracę „czynił im wymówki za to, że podpisali adres na »Najwyższe Imię« i mówił, że wiosną powstanie będzie jeszcze bardziej mocne i na zakończenie stwierdził »Przesiąkliście Moskalami, teraz was nawrócą na greko-rosyjską wiarę, choć wy przysięgaliście – to myślicie jedno, a w duszy macie drugie«. Doniesienie na Bielawskiego złożył Wincenty Podbielski, sołtys Czarnego. Podczas dochodzenia przeprowadzonego 11 i 12 stycznia 1864 roku przesłuchano jego oraz dwunastu chłopów z Czarnego. Na podstawie ich zeznań, 25 stycznia sąd wojenny skazał Bielawskiego na karę śmierci przez rozstrzelanie. Bronił się, twierdząc że chłopi opacznie zrozumieli jego słowa34.

Prasa zakordonowa skomentowała to następująco: „Niechże więc teraz kto dowodzi, że nie Moskwa adresów wymaga, lecz naród z tem się narzuca”35.

  

  

14 marca 1864 roku: Lejb Mordkowicz Lejbman

  

Tego dnia, o godzinie 1000 „powieszono w Suwałkach starozakonnego Lejbę Lejbsohna, zwykle zwanego Lejbczykiem” [także Lejmanem], syna Martcha. Wojenny Naczelnik Oddziału Augustowskiego skazał go „za przebywanie w oddziale powstańców, przyjęcie szarży wachmistrza żandarmów-wieszacieli, wykonanie wyroków śmierci i udział przy rabunku kasy głównej w m. Łodziach [Łoździejach]”. Korespondent „Dziennika Poznańskiego” tak przedstawiał udział Lejby Lejbsohna w powstaniu: „Roku zeszłego [1863] wstąpił jako ochotnik w szeregi powstańcze i odznaczył się energią i męstwem, roztropnością i gorliwością zarazem. Przeznaczony następnie do żandarmerii narodowej w stopniu wachmistrza wpadł w końcu w ręce moskiewskie i zmuszony był przez nich do pełnienia obowiązków przewodnika po dworach i donosiciela. Bakłanow dał mu słowo honoru, że mu daruje życie, lecz gdy już mu Lejbczyk stał się niepotrzebnym, kazał go bez ceremonii powiesić dla przerażenia Żydów. Biedny, godzien lepszego losu Izraelita, wołał wielkim głosem spod szubienicy »czestnoje słowo! czestnoje słowo!« Dziwny! On uwierzył w słowo honoru moskiewskie”36.

Lejb Mordkowicz Lejman urodził się około 1841 roku w Wąsoszu. Był mieszkańcem Suwałk, niepiśmienny, żonaty, miał córkę. Dobrowolnie wstąpił do oddziału Kamińskiego, był wachmistrzem. Kiedy oddział przeszedł pod dowództwo Suzina został żandarmem, po jego rozbiciu przeszedł do „Wawra” i był wachmistrzem u Rychlewskiego. Uczestniczył w wielu potyczkach, w rozbiciu kasy w Łoździejach, w powieszeniu trzech osób. Nie pozwolił Janowi Władysławowi Normarkowi ujawnić się i zgłosić do władz rosyjskich. W oparciu o zeznania Lejby Lejbmana „znaleziono wiele koni powstańców, broni”. To on wydał Piotrowskiego i Jaskołda. Nie wiemy, kiedy został aresztowany. Jedno z przesłuchań odbyło się 16 grudnia 1863 roku w suwalskim szpitalu37. Został skazany 24 lutego 1964 roku, a 29 lutego Bakłanow konfirmował wyrok.

  

  

1 kwietnia 1864 roku: Teodor Błachinych

  

Teodor Błachinych [Błochinych, Błasznin], syn Stefana, szeregowiec kałuskiego pułku piechoty został rozstrzelany w Suwałkach „za powtórną ucieczkę ze służby, porzucenie szeregów wojsk, wstąpienie do oddziału powstańczego i przebywanie w dwóch oddziałach powstańczych”. Pochodził z włościan guberni permskiej, był analfabetą. Do powstania trafił nie z pobudek ideowych, ale dlatego, „iż nie mógł się nagiąć do warunków służby w wojsku”. W 1864 roku zdezerterował po raz drugi. Za pierwszą pięciomiesięczną dezercję został ukarany chłostą „przez sto ludzi dwukrotnie przepędzony”. W powstaniu był podobno tylko przy kuchni i pod dozorem. W zeznaniach wymienił powstańców i osoby pomagające powstaniu38.

  

  

8 kwietnia 1864 roku: Bułatow

  

Tego dnia o godzinie 8 rano „wobec publiczności moskiewskiej, głównie złożonej z oficerów” rozstrzelany został inny żołnierz rosyjski, Bułatow [imię nieznane]. „Rodem z gub. kazańskiej, służył poprzednio w pułku kostromskim, a w końcu maja r. z. [1863] przeszedł do szeregów narodowych. Widzieliśmy go w oddziale śp. Telesfora Nieszkocia, którego, że tak powiem był prawą ręką. Część gospodarcza i nadzór nad bronią w obozie był powierzony Bułatowu (...) Kiedy bowiem przyprowadzono go na miejsce rozstrzelania odezwał się do żołnierzy: »wy nie słuchajcie waszych oficerów, ani waszych popów, bo oni was oszukują. Polacy to nie buntownicy, ale ludzie prawi, co walczą o swoją ojczyznę i dla swobody Rosji«”39.

  

  

9 kwietnia 1864 roku: Juliusz Letowt

  

Za „przygotowanie kos dla powstańców i werbunek ludzi do oddziałów” rozstrzelany został w Suwałkach Juliusz Letowt40, syn Józefa, szlachcic, wójt gminy Bułhakowsk w powiecie kalwaryjskim.

W nocy z 30 na 31 stycznia 1863 roku kazał on kowalowi w Bułhakowsku, Izraelowi Frezińskiemu „robić piki lub kosy”. Ten, wykonując polecenie wójta, oprawił siedem kos. Jedną z nich ukradł Michał Jabłoński, mieszkaniec wsi i zaniósł Rosjanom. Letowt miał też rozkazać chłopom wsi w swojej gminie, aby udali się do kościoła w Urdominie. To stało się przyczyną jego aresztowania i osadzenia w suwalskim więzieniu. Przebywał tu aż do egzekucji. W czerwcu 1863 roku poręczenie za Letowtem złożyli prawnicy z Suwałk: Edward Awejde, Aleksander Szymański i Teofil Józef Kowalski. Ich starania okazały się bezskutecznie. Letowta rozstrzelano 9 kwietnia 1864 o godzinie 1041. „Żonie jego i dzieciom Bakłanow nie pozwolił z nim się pożegnać”42.

  

  

13 kwietnia 1864 roku: Jerzy Dajlida

  

„Za przeczytanie w kościele z ambony oburzających proklamacji” rozstrzelany został w Suwałkach ks. Jerzy Dajlida43, syn Stanisława. Urodził się w 1839 roku, był pochodzenia włościańskiego. Ukończył Seminarium Duchowne w Sejnach i po otrzymaniu święceń, w marcu 1862 roku został wikariuszem w parafii Urdomin w powiecie kalwaryjskim44. Według oskarżenia, w nocy z 30 na 31 stycznia 1863 roku miał przyjmować w kościele przysięgę od włościan ze wsi gminy Bułhakowsk. Rozkaz miał im wydać wspomniany wyżej wójt Juliusz Letowt. Tekst przysięgi ksiądz Dajlida otrzymał od Rodziewicza, wójta gminy Urdomin. W kościele było około 60 osób. Donos na księdza złożyli: Wasyl Borysow, filipon, sołtys wsi Bielańce oraz niejaki Sikorski, sołtys wsi Strumbogłów. O zwolnienie więzionego od co najmniej marca 1863 roku w Suwałkach, w kwietniu wystąpiło dziewięciu mieszkańców wsi Gumbele, a w czerwcu poręczenie za nim złożyli szanowani mieszkańcy Suwałk: Baltazar Grabowski, Kazimierz Grabowski i A. J. Rajski. Również bezskutecznie44. Ks. Jerzy Dajlida został rozstrzelany 13 kwietnia 1864 o godzinie 930 lub 1000.

Obu więźniów, to jest Letowta i ks. Dajlidę poddawano torturom. Według opisu z sierpnia 1863 roku, „Makarowski [członek komisji śledczej] zaprawiwszy się na 4 ofiarach [Jan Staśkiewicz, Franciszek Krejczman, Marcin Gąglewski i Jan Wysocki], chciał przeciągnąć na swoją stronę całą komisję śledczą i dwóch więźniów politycznych (Letowta wójta, prawego, zacnego człowieka i ks. Dajlidę wikariusza, godnego kapłana) skazać na rozstrzelanie, ale siedem głosów stanęło przeciw jednemu. Obydwom jednakże skazanym przeczytano wyrok śmierci i w tym strasznym przekonaniu trzymano ich dni dziesięć. Letowt przez te dziesięć dni pozbawiony został łóżka, pościeli, oddalono go od towarzysza niedoli i zamknięto w ciemnej celi. Był to wymysł pana Kryckiego, członka komisji śledczej, towarzysza Makarowskiego. To też p. Krycki z chlubą powtarza, że jest człowiekiem kamiennym, że prawo cara to jego religia”46.

O egzekucji ks. Dajlidy, która odbyła się „wobec licznie zgromadzonego tłumu, którego łkanie zagłuszało głos barabanów i w asystencji samego Bakłanowa”, tak pisał „Dziennik Poznański”: „Padły strzały, zerwały postronki, którymi ten młody kapłan był przywiązany do słupa – padło drgające ciało na ziemię, jeszcze żywcem rzucono je do dołu i zakopano pomimo jęków wyrywających się z poranionej piersi. Zgromadzeni wydali okrzyk boleści a padając twarzą na ziemię płakali i modlili się. Bakłanow kazał okładać tych ludzi nahajkami, a kto głośniej zapłakał, tego przyaresztował. Stracono ks. Dajlidę za to, że raz w kościele, przy którym był wikariuszem, miał kazanie do parafian o obowiązkach wobec ojczyzny. Burłak jakiś doniósł Moskalom, że lud buntował. Dostał za to 10 rubli nagrody”. Według korespondenta „Dziennika Poznańskiego” „skazany był na wygnanie jednocześnie z Letowtem, lecz Bakłanow pijany zmienił wyrok”47.

W dniu stracenia ks. Dajlidy przed suwalskim kościołem miał mieć miejsce incydent: „Piasecki [organista] ukląkł przed drzwiami kościoła, który z rozkazu Bakłanowa był zamknięty i zmówił wieczne odpocznienie za duszę świątobliwego kapłana. W oczach Bakłanowa podobna modlitwa okazała się zbrodnią, więc publicznie własną ręką spoliczkował biednego kalekę i wygnał go na Syberię”48. Według innej, mniej wiarygodnej relacji, tenże Piasecki miał być „powieszony w Suwałkach za to, że podczas nabożeństwa za ks. Dojlidę nie mogąc wejść do kościoła, który Bakłanow zamknąć kazał, ukląkł przed drzwiami”49.

  

  

19 kwietnia 1864 roku: Konstanty Narzymski

  

Urodził się około 1842 roku. Ukończył cztery klasy gimnazjum w Łomży. W 1855 roku opuścił szkołę i zamieszkał z matką w Osowcu. Należał do oddziałów M. Bankiewicza z Rajgrodu i Romualda Szwarca50. Był więziony i przesłuchiwany najpierw Rajgrodzie, a potem w Suwałkach, gdzie 27 sierpnia 1863 roku złożył obszerne zeznania, w których obciążył wiele osób, m.in. Żochowskiego. Informował też, że dzień wcześniej z sąsiedniej celi była zrobiona szczelina i wrzucona kartka z napisem: „Chociaż i wydasz wszystkich, wszystkich takich nikczemników powieszą”.

„Nie warto wspominać o tym nędzniku. Przekleństwo kilkudziesięciu osób spocznie na grobie tego wyrodka. Większa z nich część, z jego przyczyny dziś jęczy w kopalniach Sybiru, kilku zaś poniosło śmierć męczeńską. Wzięty w przeszłym roku z własnego domu, przy indagacji gadał co mu ślina przyniosła na język. Wskutek tego Moskwa pobrała mnóstwo naszych obywateli bez względu czy cokolwiek przewinili. Na ostatek syta ofiar w nagrodę swemu ulubieńcowi zawiesiła stryczek na szyi”51. Bronisław Wojciechowski wiąże go błędnie z oddziałem Stanisława Jaskołda52. Został stracony 19 kwietnia 1864 roku.

  

  

26 kwietnia 1864 roku: Edward Gordacki, Teofil Mikucki, Baltazar Rutkowski

  

Edward Gordacki [Gardocki, Gordecki], szlachcic – „za współdziałanie z powstańcami w ich przestępczych zamiarach i zabicie karczmarza Kuczyńskiego”53.

Teofil Mikucki, szlachcic, ekonom, „za pomoc i współdziałanie z powstańcami w ich przestępczych zamiarach i zabójstwo karczmarza Kuczyńskiego”54.

Baltazar Rutkowski, szlachcic, „za udzielenie pomocy powstańcom w ich przestępczych zamiarach i wspólne z nimi działanie i zabicie karczmarza Kuczyńskiego”55.

  

  

27 kwietnia 1864 roku: Leon Szamkow

  

Leon Szamkow, syn Macieja, urodził się około 1830 roku we wsi Kołotyga w powiecie nikolskim guberni wołogodzkiej. Był wyznania prawosławnego, pochodził z włościan i był analfabetą. W czerwcu 1854 roku wstąpił do 5. rezerwowego batalionu Libawskiego Pułku Piechoty. Po kilku miesiącach, w lutym następnego roku został przeniesiony do batalionu czynnego tego pułku. Od 8 marca 1860 roku rozpoczął służbę przy suwalskim szpitalu wojskowym w 3. Lotnej Półkompanii Inwalidów. 26 kwietnia 1863 roku uciekł z wojska z 1. roty 1. batalionu w Suwałkach i poszedł do powstania. Zeznawał, że zrobił to bez niczyjej namowy, ale dlatego, że „przepił spodnie od munduru i bał się kary” (wcześniej za jedenastodniową ucieczkę, z której wrócił dobrowolnie, otrzymał 75 rózg przed rotą z wniesieniem do księgi karanych). Pod Lejpunami wstąpił do oddziału Konstantego Ramotowskiego „Wawra” i po złożeniu przysięgi przebywał w nim przez cztery miesiące. Dziesięciokrotnie walczył przeciwko wojskom rosyjskim, między innymi pod Gruszkami i na Kozim Rynku. Został złapany w październiku 1863 roku pod Jedwabnem wraz z trzema innymi powstańcami56. W marcu następnego roku został skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie za „drugą ucieczkę ze służby, wstąpienie do oddziału powstańców, złożenie zdradzieckiej przysięgi, udział w zbrojnych działaniach przeciw wojskom i ukrycie podczas mobilizacji swego imienia i miejsca służby”57. Został rozstrzelany w Suwałkach 27 kwietnia 1863 roku. Po egzekucji „Ojczyzna” pisała:

„Ucisk i mordy w Polsce nie ustały (...). Jest on już czwartym Rosjaninem w wojew. augustowskim za naszą sprawę straconym. Szamkow zginął spokojnie, głośno wyznając u słupa, iż bynajmniej nie żałuje tego, że się bił za wolność Polski. Kiedy cała prawie bojarszczyzna moskiewska gotowa do szczętu wytępić Polaków, lud rosyjski ciemny przynosi dla nas ofiary, za które Polska kiedyś odpłaci mu stokroć”58.

W czasie powstania styczniowego, w 13 wykonanych w Suwałkach egzekucjach zginęło 20 osób. Trzy egzekucje były zbiorowe (dziesięciu straconych). Siedem osób zostało rozstrzelanych, a trzynaście powieszonych. Ich charakterystykę zwiera wspomniany już tekst w II tomie „Rocznika Augustowsko-Suwalskiego”59.

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł