AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę...

  

  

Wiktoria Śliwowska

  

Warsztat informacyjny

do badań losów uczestników powstania styczniowego

  

  

  

W 1972 roku ukazała się monografia Stanisława Chankowskiego Powstanie styczniowe w Augustowskiem, oparta na bogatej dokumentacji źródłowej. Jej autor wykorzystał wszystkie dostępne podówczas opracowania i materiały rękopiśmienne, usystematyzował i dokonał przekonywającej rekonstrukcji przebiegu wydarzeń lat 1863–1864. Praca ta nie utraciła swego znaczenia, można ją z czystym sumieniem polecać jako kompendium wiedzy o powstaniu na obszarze o „sztucznie wykrojonych granicach”, dzielącym się na dwa odrębne regiony, co znalazło wyraz nawet w potocznym języku – mówiono zawsze o „Łomżyńskiem” i „Augustowskiem” lub „Suwalszczyźnie”, podkreślając dzielące je różnice. Książka zmarłego przedwcześnie historyka dotyczy obu części, choć w tytule mowa jest wyłącznie o Augustowskiem.

Stanisław Chankowski nie miał wszelako podówczas dostępu do wielu ważnych moskiewskich zespołów archiwalnych, na przykład ze zbiorów Archiwum Wojskowo-Historycznego (obecnie RGWIA). Wykorzystał natomiast archiwalia znajdujące się w Wileńskim Archiwum Historycznym (obecnie LVIA), za udostępnienie których składa podziękowania Dawidowi Fajnhauzowi. Rzecz jednak w tym, iż ukazem carskim z 25 sierpnia (6 września) 1863 roku gubernia augustowska (początkowo formalnie, na krótko, bez Łomżyńskiego) włączona została do Wileńskiego Okręgu Wojennego, to jest „oddana na pastwę generała-gubernatora Michała Murawiewa „Wieszatiela”, co miało istotne znaczenie nie tylko dla losów uczestników powstania na tym terenie, lecz i dla umiejscowienia o nich informacji źródłowych. Od tego czasu informacje o wszystkich aresztowanych w Augustowskiem lub pochodzących stąd powstańcach nie będą już napływać do Warszawy. Dlatego też o tak wielu osobach figurujących w skorowidzach komisji śledczych działających w aleksandrowskiej cytadeli nie ma już – jak dotąd – adnotacji, na jakie kary skazano ich po wysłaniu z Warszawy do Pskowa lub Włodzimierza. Informacji tych trzeba szukać w Wilnie. Dotyczy to także akt śledczo-sądowych wszystkich aresztowanych po tej dacie. Jest to tym bardziej istotne, że zespół Zarządu Naczelnika Oddziału Augustowskiego zginął nieodwracalnie w pożodze wojennej.

Podobnie jak prace innych badaczy 1 o tych brzemiennych w skutki wydarzeniach, książka Stanisława Chankowskiego skoncentrowana jest na ich przebiegu w porządku chronologicznym, na organizacji cywilnej i jej działaczach, bitwach i potyczkach, na stosunku różnych grup społecznych do insurekcji. Poznajemy głównych animatorów powstania w różnych okresach: manifestacji patriotycznych, pierwszych tygodniach insurekcji w ostatnich dniach, kiedy to klęska stała się już oczywista. Autora interesują dzieje powstania, a nie losy jego uczestników, przebieg wydarzeń na danym obszarze, a nie bliższe poznanie tych, którzy się w nie zaangażowali. Pytania dotyczą więc stosunku do powstania ziemiaństwa, drobnej szlachty, chłopów, kolonistów niemieckich i Żydów, ludności litewskiej, a nie poszczególnych osób (poza takimi postaciami, jak np. Rafał Błoński, Ignacy Czyński (Bronisław Radziszewski) czy czołowych dowódców, których zwięzłe biografie podane są w przypisach. Jednak o większości osób nie ma not biograficznych, na kartach książki pojawiają się głównie pseudonimy lub nazwiska, a nie ludzie z krwi i kości. O wielu zapewne nie udało się znaleźć bliższych informacji, choć np. „Wawra” (Konstantego Ramotowskiego) można by scharakteryzować nieco szczegółowiej niźli to uczyniono w przypisie na s. 106–107. Nie jest to zarzut pod adresem autora, który stawiał sobie określone zadania i pod ich kątem konstruował swoją narrację (ograniczony zapewne także wyznaczonym limitem arkuszowym).

Wspominam o tym jedynie po to, by wskazać, iż powstanie to nie anonimowe podziemne państwo, organizacja cywilna i wojskowa lepiej lub gorzej działająca, lecz zawsze i wszędzie konkretni ludzie ze swoimi osobowymi życiorysami, cechami charakteru, zawiłymi losami i których udział bezpośredni lub pośredni w walce odegrał kolosalną rolę. I zawsze, kiedy usiłujemy zaznajomić się z którymś z uczestników narodowego zrywu, okazuje się, że nie udaje się to do końca, że im więcej wiemy, tym mnożą się znaki zapytania. Dokumentacja gromadzona w trakcie pracy nad kartoteką pozwala poznać bliżej właśnie szeregowych uczestników powstania. Postaram się przytoczyć kilka przykładów. W tym miejscu wypada się zastrzec, iż mam obecnie dostęp jedynie do części kartoteki, ponieważ trwa wprowadzanie rekordów do bazy danych i prowadzone są nadal kwerendy. Praca jest w toku, stąd też wyrywkowy charakter tego komunikatu.

Jedną z wartych odnotowania postaci uczestniczących w ruchu niepodległościowym był młody ślusarz Józef Karpowicz (1842–1913), pochodzący ze wsi Nendrynie 2 w gminie Antonowo w powiecie mariampolskim, położonej przy drodze z Mariampola do Pilwiszek, zatrudniony w warsztatach kolejowych w Warszawie (na Pradze). Już w 1861 roku w warsztatach tych zawiązała się nielegalna organizacja licząca około trzydziestu osób, założona przez inżyniera Kossobudzkiego 3. Rola Józefa Karpowicza nie sprowadzała się tylko do przewożenia na lokomotywie (był już wtedy maszynistą) nielegalnych druków na trasie Warszawa–Łapy, a niekiedy i Warszawa–Wilno. W powstaniu walczył w wielu oddziałach na terenie Augustowskiego, a spisane pod koniec życia przez Jana Obsta jego wspomnienia 4 stanowią często cytowane źródło przy rekonstrukcji wydarzeń 5. Według informacji Stanisława Chankowskiego, Józef Karpowicz znalazł się po klęsce wraz z innymi oficerami z Augustowskiego na emigracji w Dreźnie 6. Kiedy tam przebywał, trudno orzec. Jak sam wspomina, ranny, nocą z 22 na 23 stycznia 1863 roku, ukrywał się, jakiś czas przebywał w Paryżu, potem wrócił do powstania, ponownie znalazł się w Niemczech i następnie został aresztowany i skazany w Wilnie latem 1864 roku na dwanaście lat ciężkich robót w kopalniach 7 pod nazwiskiem Teodora Stefańskiego.

Wyjaśnia to, czemu nie ma żadnych śladów pobytu na Syberii J. Karpowicza pod własnym nazwiskiem. Jako Teodor Stefański całą drogę przebył „na powózkach”: 11 września 1864 roku przybył do Tobolska; 30 września z całą grupą wyruszył do Tomska 8; 15 września przybył na miejsce i w dwa dni później udał się w drogę na Sybir 9; 16 listopada tegoż roku dotarł do Irkucka, w dalszym ciągu „na powózce, bez zakucia w kajdany”; jakiś czas, jak wspominał, przebywał w więzieniu centralnym w Aleksandrowsku, 29 stycznia odesłany został za Bajkał na katorgę nerczyńską10. 7 maja 1865 roku przybył z grupą katorżników do kopalni Ałgacz11, co odnotowuje też w swym modlitewniku Wincenty Szumowski12, który też nie znał jego prawdziwego nazwiska. Z innego dokumentu można się dowiedzieć, że nocą z 25 na 26 czerwca Teodor Stefański podjął próbę ucieczki z kopalni; został schwytany, zakuty w kajdany i posadzony do karceru „na chleb i wodę”13. Co się działo dalej – nie wiadomo. Kwerendy w archiwum w Irkucku i Wilnie są w toku, niewykluczone więc, że na jakiś ślad jeszcze uda się natrafić... Najpewniej „normalną” koleją rzeczy był przenoszony z miejsca na miejsce; nie omijały go ułaskawienia, skoro 15 XI 1874 roku otrzymał zgodę na przeniesienie do guberni tambowskiej14. Wrócił z wygnania około roku 1876. Dalsze jego losy znane są tylko ze spisanych przez Jana Obsta wspomnień; z guberni tambowskiej przybył nie do Królestwa, lecz do Galicji, potem tułał się po Europie, by ponownie znaleźć się w Krakowie. W papierach weteranów znajduje się ankieta-protokół wypełniony własnoręcznie przez Józefa Karpowicza w Krakowie 24 maja 1908 roku, w której prosi o przyjęcie do Przytuliska weteranów na Zwierzyńcu i podaje, że ma lat 67, urodził się „we wsi Nendrynie”, przed powstaniem był „maszynistą kolejowym”, w powstaniu: „szeregowiec z oddziału „Wawra”, Rogińskiego, Suzina, ostatecznie wachmistrz Żandarmerii Konnej”, zaś po powstaniu spędził „12 lat na wygnaniu w Syberyi Wschodniej”; „Po powrocie do kraju – pisze dalej – pracowałem wszędzie, gdzie tylko znalazłem jakąkolwiek pracę”; rubryka o „inwentarzu i gotówce wniesionej z chwilą wstąpienia do Przytuliska” jest pusta, co oznacza, że przyjęto go w tym, co miał na sobie, w pozostałych zaś podpisuje, iż z regulaminem jest „obznajmiony najzupełniej”, na „poddanie się porządkowi domowemu” i „przyrzeczenie bezwarunkowej uległości” na piśmie oświadcza dwakroć: „zgadzam się”15. Żadnych dodatkowych informacji o pobycie Karpowicza w Przytulisku nie znajdujemy. Najpewniej w czasie swego tam pobytu podyktował Janowi Obstowi owe Imć pana rotmistrza wspomnienia. Zmarł 9 maja 1913 roku w Krakowie, nie doczekawszy odzyskania niepodległości.

Tak oto powoli poznajemy poplątane losy jednego z uczestników powstania styczniowego, wieloletniego Sybiraka. Zesłany do guberni irkuckiej nigdy się nie dowiedział o losach swych najbliższych odbywających kary w guberni jenisejskiej. A przecież represje dotknęły całą jego rodzinę, po części też za jego sprawą. Jego imię przewija się w dokumentach rodzinnych.

Na Syberię Wschodnią trafił jego sześćdziesięciotrzyletni ojciec Andrzej Karpowicz, syn Antoniego, chłop ze wsi Nendrynie, aresztowany 1 lipca 1863 roku „za kontakty z powstańcami, przechowywanie w domu broni i »podburzających wierszy« napisanych przez syna Józefa Karpowicza”16 (najpewniej były to teksty przepisane jego ręką). W więzieniu w Kownie Andrzej Karpowicz spędzi długich jedenaście miesięcy, od 4 lipca poczynając. 8 maja 1864 roku stanął przed sądem wojskowym przy sztabie 1. Dywizji Kawalerii w Kownie, który skazał go na 12 lat ciężkich robót w kopalniach; Michał Murawiew okaże się tym razem łaskawszy i zamieni, 31 maja 1864 roku, katorgę na „osiedlenie w najodleglejszych miejscach na Syberii” z utratą praw stanu. 8 czerwca Andrzej Karpowicz wyruszył w drogę do Tobolska. Znamy daty jego dalszej marszruty: 18 września wysłano go w „pieszej partii” do Tomska; przybył tam 23 stycznia 1865 roku, by tego samego dnia ruszyć w dalszą drogę do guberni jenisejskiej17. 24 lutego dotarł – już w partii „na powózkach” – do Krasnojarska i znowu „etapem” (to znaczy pieszo) odesłany został na miejsce pobytu do gminy czystoostrowskiej w okręgu krasnojarskim18. W 1866 roku przebywał wraz z synem Tomaszem w gminie ustjańskiej w okręgu kańskim, tam też został przeniesiony na zamieszkanie. Na Syberii spędził osiem lat: dopiero w 1873 roku otrzymał zgodę19 (na mocy manifestu Aleksandra II z 25 maja 1868 roku20) na przeniesienie do guberni wiackiej (przybył na miejsce 10 sierpnia); tutaj w 1874 roku został zwolniony z dozoru, jednakże bez prawa powrotu do kraju21. Na ojcowiznę powrócił najpewniej w roku 1875 (w grudniu 1874 prowadzona była jeszcze korespondencja w tej sprawie pomiędzy gubernatorem kowieńskim a kancelarią warszawskiego generała-gubernatora).

Represje nie ominęły reszty rodziny (z wyjątkiem żony Magdaleny, która miała „przynosić do domu broń”; w aktach Andrzeja Karpowicza pojawiła się wzmianka, iż jej „nigdzie nie odnaleziono”; w późniejszych dokumentach znajdujemy informację, że pozostała w kraju na gospodarstwie i doczekała powrotu męża z zesłania22). Syn Andrzeja i Magdaleny, dwudziestoczteroletni Tomasz, był aresztowany razem z ojcem 1 lipca 1863 roku za „dostarczanie żywności powstańcom” oraz „pełnienie warty przy zdrajcy J. Burkszajtisie, którego powstańcy następnie zgładzili”. Karę wymierzono mu taką samą jak ojcu; razem też odbyli drogę na Sybir, figurują w tych samych aktach śledczo-sądowych i w tych samych spisach zesłańców syberyjskich odnotowujących – jak wspomnieliśmy – skrupulatnie przybyłe „partie” w kolejnych głównych miejscach przesyłkowych: Tobolsku, Tomsku, Krasnojarsku. Na mocy ukazu z 16 kwietnia 1866 roku został przeniesiony na zamieszkanie, zaś kolejny akt łaski (5 maja 1868 roku) umożliwił mu przeniesienie do guberni wiackiej23. Zasiłku żadnego nie pobierał. Wrócił do domu najpewniej dopiero w 1876 roku, bowiem wymiana korespondencji między gubernatorem kowieńskim i Warszawą w tej sprawie miała miejsce we wrześniu tego roku.

Razem z Andrzejem i Tomaszem w więzieniu w Kownie znalazł się pod tym samym zarzutem brat Andrzeja (bliźniak lub starszy24), Kazimierz. Jego trzydziestosiedmioletnia żona Anna znalazła się w tymże kowieńskim więzieniu 24 lutego 1864 roku „za ukrywanie w domu Karpowiczów powstańczej broni”. Spędziła tam dwa miesiące i razem z mężem w trybie administracyjnym (na mocy decyzji gubernatora kowieńskiego z 25 kwietnia tego roku) mieli być odesłani „do jednej z wewnętrznych guberni Cesarstwa”25. Jak wynika ze spisów sporządzanych w III Oddziale Własnej Kancelarii JCMości, Kazimierz Karpowicz 31 lipca 1864 roku odesłany został z Tobolska do Tomska na parostatku, a następnie przed 1 grudnia znalazł się na osadzeniu w guberni tomskiej (w okręgu maryńskim, gminie dmitrowskiej)26. Nie wiemy ani tego, czy towarzyszyła mu Anna i sześcioro dzieci, ani tego, czy wrócili do kraju, a jeśli tak, to kiedy...

Na Syberię Wschodnią trafił jeszcze jeden uczestnik powstania o nazwisku Karpowicz, mianowicie Antoni, którego odnotowano w cytowanych spisach z 1865 roku27. Z kolei Tomasz Karpowicz, syn Antoniego, mieszczanin, właściciel domu w Suwałkach, kosynier w oddziale Suzina, aresztowany w maju 1863 roku, po trzy i pół miesięcznym pobycie w więzieniu w Kownie skazany został na 4 lata cywilnych rot aresztanckich i 27 sierpnia 1863 roku odesłany do włodzimierzowskiej roty aresztanckiej28; jak wynika z zacho- wanych akt, przebywał on następnie w guberni jenisejskiej, a stąd, w 1868 roku, przeniósł się za zgodą władz do guberni wiackiej; w 1875 roku mieszkał nadal w Wiatce (żona pozostała w kraju).

Dlaczego o represjach wobec całej rodziny imć rotmistrz nie wspomniał Janowi Obstowi? Czyżby o nich nic nie wiedział? Czy rzeczywiście w 1908 roku nikogo z rodziny nie było już na świecie, jak napisał w cytowanej ankiecie?

Równie zagadkowe są losy zesłańcze innego działacza w Augustowskiem i pamiętnikarza, Szymona Katylla (1835–1912). Jego biogram pióra Krzysztofa Dunin-Wąsowicza29 w Polskim słowniku biograficznym (t. 12) niewiele mówi o zesłańczym okresie jego życia. Dostał się do niewoli 21 stycznia koło Zegrza nad Narwią, podał się za szeregowca i skazany został jedynie na zesłanie syberyjskie. Na grobowcu weteranów na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie oprócz dat zamieszczono informację: „powstaniec 1863/64, zesłaniec do kopalń nerczyńskich, inżynier Wydziału Krajowego we Lwowie”30. Kwerenda objęła w sposób nader szczegółowy wszystkich, którzy za udział w powstaniu znaleźli się na katordze nerczyńskiej – Szymona Katylla wśród nich nie było. Nie ma go też w spisach zsyłanych na Sybir. Nic w tym zresztą dziwnego, bowiem – jak pisze w pamiętniku – wielokrotnie zmieniał nazwiska: walczył m.in. jako Stanisław Żyliński31, aresztowany i sądzony był pod nazwiskiem poległego w potyczce powstańca Kniażewicza. Spośród figurujących w kartotece zesłańców jedynym, kogo można by podejrzewać, że kryje Szymona Katylla, jest Faustyn Kniażewicz, który od maja 1863 roku do stycznia 1864 walczył w oddziałach powstańczych Władysława Brandta i Józefa Jankowskiego, a w lipcu 1864 roku skazany został w Warszawie na osiedlenie na Syberii z utratą praw stanu32. Z Warszawy wyruszył w daleką drogę 30 czerwca tego roku, 31 lipca był w Tobolsku, 7 listopada w Tomsku, a po trzech tygodniach „podróży” na powózkach pod eskortą straży wewnętrznej dotarł do Krasnojarska i odesłany został do okręgu krasnojarskiego do gminy ładiejskiej33. Potwierdza się zatem podana przez Szymona Katylla w pamiętniku informacja, iż karę odbywał w guberni jenisejskiej. Twierdzi następnie, iż przebywał koło Jeniseju, a zarabiał zatrudniając się w kopalniach (najpewniej złota, bo takowe jeszcze prosperowały); nie były to jednak z całą pewnością kopalnie nerczyńskie. Mgliście opowiada też o jakimś zatargu z rodakami, podejrzeniami o tzw. śpiewanie (było to częste podłoże licznych konfliktów wśród zesłańców)34. Równie tajemnicze jest jego wydostanie się z Syberii; dlaczego nie skorzystał z kolejnych ułaskawień, jak wielu innych jego kolegów? Czemu dopiero w 1870 roku – a nie w 1868, jak większość „poddanych austriackich” – uzyskał zwolnienie? Utrzymuje, że wyjechał jako poddany austriacki Zygmunt Korostyński (vel Korosteński) dzięki interwencji księdza Ruczki w Wiedniu. Tylko ta jedna informacja znalazła – jak dotąd – potwierdzenie w dokumentach urzędowych: w aktach III Oddziału w spisach zwolnionych „przestępców politycznych”, to jest zesłańców postyczniowych, figuruje Zygmunt Korostyński „wysłany za granicę przed 4 kwietnia 1870 roku (z zakazem wjazdu do Cesarstwa Rosyjskiego na zawsze)”35. Przybył do Warszawy, zapewne wzbudził podejrzenia, mógł być wręcz zdemaskowany i musiał szybko podjąć ucieczkę przez znaną sobie dobrze granicę z zaborem pruskim.

Na nazwisko Zygmunta Korostyńskiego, w którego wcielił się Szymon Katyll, natrafiamy w archiwum księdza Ruczki w Krakowie36, gdzie znajduje się – dający wiele do myślenia – list Seweryny Badeniowej z 10 grudnia 1866 roku (a więc cztery lata przed zagadkową ucieczką pana Szymona) o treści następującej:

Przewielebny Księże Proboszczu!

Gdyby mi zdrowie pozwoliło i gdybym wiedziała, o której godzinie zastać by można Przewielebnego Księdza Dobrodzieja, ustną bym zaniosła prośbę, którą dziś zanoszę listownie. Oto syn zasłużonej u mnie osoby, jedynak u wdowy, Zygmunt Korostyński, pod nazwą Ludwik Brückmann, wstąpił do powstania, a następnie wydalony został do Tobolska. Matka długo myślała, że on zginął, aż tego roku dopiero z gazet się dowiedziała, że jest w Tobolsku. Otóż ta kobieta ma wyobrażenie, iż Przewielebny Ksiądz Dobrodziej możesz jej powrócić syna i ja obiecałam złożyć jej prośbę u nóg Waszej Wielebności, co czynię, wyrażając uczucia najgłębszego uszanowania, z którym mam honor zostawać najniższą sługą

Seweryna Badeniowa

Istotnie w „Gazecie Narodowej” z 1866 roku (nr 196) znajdujemy wzmiankę o zesłanym do Tobolska poddanym austriackim Ludwiku Korostyńskim (Brückmannie). Brak jednak informacji o jego powrocie. Możemy zatem jedynie snuć domysły: Szymon Katyll – przebywający w tym czasie już w Tobolsku – w jakiś sposób zdobył papiery poddanego austriackiego Zygmunta Korostyńskiego (może kolega zesłaniec Ludwik Brückmann zmarł nie doczekawszy się zgody na wyjazd?, a skorzystał z tego właśnie Katyll? Takie przypadki się zdarzały) i jako „zbieg z Kufsteinu” (w jaki sposób?) wydalony został w 1870 roku z Rosji. Możemy jedynie żałować, iż jego noty pamiętnikarskie z Syberii37 zginęły w zbiorach rapperswilskich w Warszawie w 1939 roku. Może tam były jakieś szczegóły, które by rzuciły światło na ten zagmatwany życiorys.

Dalsze koleje życia Szymona Katylla nie budzą takich wątpliwości, choć chciałoby się wiedzieć coś więcej o jego działalności w zarządzie Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania 1863/1864 we Lwowie. Należałoby też życzyć sobie – i wszystkim, komu bliskie są dzieje powstania w Augustowskiem – wydania drukiem pamiętników Szymona Katylla38, opatrzonych wstępem i komentarzem opartych na dodatkowych kwerendach w Wilnie i Lwowie.

Oprócz tych dwóch uczestników powstania styczniowego w Augustowskiem, którzy pozostawili po sobie ślad w postaci relacji pamiętnikarskich, kilkuset innych znamy jedynie z dokumentów urzędowych, jakie zachowały się w archiwach krajowych, a także rosyjskich i wileńskich. Pozwalają one poznać nieco bliżej koleje ich życia – na katordze i osiedleniu, w rotach aresztanckich i na osadzeniu. Sporządzając tak zwane rekordy do bazy danych, czyli porządkując kartki nadesłane z różnych archiwów, zwrócił moją uwagę fakt, iż Organizacja Narodowa miała swoje zaplecze m.in. w Jedwabnem (wywodziło się stąd wielu żandarmów narodowych wykonujących różne egzekucje). Z kolei zajmując się nieco szczegółowiej powstańcami postyczniowymi, zesłanymi do guberni archangielskiej, dostrzegłam wśród nich Arona, syna Icka, kapłana z Mariampola, którego Stanisław Chankowski wymienia jako jednego z członków Organizacji Narodowej w powiecie mariampolskim39. Tymczasem ten dwudziestotrzyletni Żyd, istotnie rodem z Mariampola, w latach 1863–1864 mieszkał w Warszawie i to tutaj był związany z Organizacją Miejską (zajmował się rozpowszechnianiem „tajnych druków”, za co był 14 stycznia 1864 roku wysłany do Pskowa, a następnie do guberni archangielskiej40). Do Królestwa Polskiego wrócił po niespełna dwóch latach, w marcu 1866 roku41.

Jak wyglądało życie w koszarach dla skazanych na roboty w rotach i przy rotach, pisze obszernie w swych wspomnieniach Konstanty Borowski42, także pochodzący z Augustow- skiego i tam walczący pod dowództwem Władysława Brandta w powiecie mariampolskim, aresztowany, wysłany do Warszawy i skazany na 4 lata rot aresztanckich. Stefan Kieniewicz we wstępie do tego pamiętnika dziwi się, iż w skorowidzu akt generała-policmajstra Królestwa Polskiego w Archiwum Głównym Akt Dawnych „nie udało się znaleźć śladu owego wyroku”; zwraca też uwagę na „jeszcze jeden drobiazg zagadkowy: drugie imię Konstantego – Rinaldo! Nie nadano mu przecież na chrzcie imienia bohatera powieści brukowych... Sam raczej obrał sobie za młodu ten przydomek szlachetnego rozbójnika?”43 Zagadkę nietrudno wszakże rozwiązać. Pod tym, najwyraźniej powstańczym pseudonimem, figuruje Borowski we wszystkich dokumentach urzędowych. Właśnie jako Rinaldo (vel Rinaldin) Borowski, syn Antoniego, zamieszkały w majątku Summy w powiecie łomżyńskim, został przywieziony do cytadeli warszawskiej, obwiniony o udział w walkach zbrojnych w „trzech bandach” i skazany 30 sierpnia 1864 roku na 4 lata rot (kompanii) aresztanckich; stąd wyruszył w drogę do guberni archangielskiej. Karę odbywał jako Rinaldo. Do Archangielska przybył 2 lutego 1865 roku; tu na mocy ukazu z 16 kwietnia 1866 roku karę skrócono mu o połowę i 10 marca 1867 roku wysłany został – nadal jako Rinaldo Borowski – na osadzenie w guberni tobolskiej44. Być może celowo przemilczał swoje imię Konstanty i nie nawiązał żadnego kontaktu z rodziną, nie chcąc jej narażać na konsekwencje – jak mógł podówczas mniemać – spowodowane pod rządami Murawiewa przez sam fakt posiadania syna-powstańca i niedoniesienie o tym władzom. We wspomnieniach pisze o tym, iż wysłanie go na Syberię miast do domu – po odbyciu kary rot aresztanckich – było dla niego i kolegów zaskoczeniem. Istotnie pierwsze wyroki oraz decyzje administracyjne nie wspominały o tym, iż kara ta jest w jakiś sposób powiązana z wysłaniem na osadzenie na Syberii. Tylko w niektórych sentencjach wyroków sądowych i administracyjnych wyraźnie mowa jest o tym, iż skazanych na taką karę należy odesłać następnie na osadzenie na Syberii (większość trafiała do guberni jenisejskiej). Niewykluczone, jak sądził pamiętnikarz, a zdaje się temu ufać edytor – było to wynikiem obawy ze strony namiestnika Teodora Berga przed masowym powrotem „buntowników” nad Wisłę. Z biegiem lat obawy te topniały i – rzecz znamienna – na wyjazd do Królestwa Polskiego – miast powrotu w strony ojczyste – zezwalano nader licznym zesłańcom z tzw. ziem zabranych i obierali oni – poza Warszawą – najczęściej gubernię suwalską (tj. byłą augustowską), aby być jak najbliżej ojcowizny45. Nad ich rolą w dziejach Augustowskiego też warto by się zastanowić.

Nie mając możności w chwili obecnej zestawienia na podstawie bazy danych wszystkich powstańców z guberni augustowskiej, o których udało się już zgromadzić dokumentację, można jedynie powiedzieć najogólniej, iż to bez mała tysięczne grono uczestników powstania rozproszyło się – nie bez udziału władz carskich – po całym terytorium imperium. Spotykamy ich we wszystkich rotach aresztanckich, we wszystkich guberniach wewnętrznych i na Syberii. Byli wśród nich uczestnicy powstania zabajkalskiego w czerwcu 1866 roku, którzy ponieśli za to surowe konsekwencje; byli też tacy, którym nie udało się wrócić, bo śmierć zastała ich na wygnaniu, i tacy, którzy, korzystając z kolejnych ułaskawień, do ojczyzny wrócili – na dobre i na złe – bo też powroty po latach nie były łatwe, bowiem na miejscu często nie było nikogo z rodziny ani zajęcia... Niejeden rozpił się z rozpaczy i beznadziei (odnotowują to skrupulatnie miejscowi sprawnicy), zdarzały się przypadki samobójstw i rozbojów (popełnione już na zesłaniu przestępstwa – polityczne i pospolite – opóźniały lub wręcz uniemożliwiały skorzystanie z aktów łaski carskiej). Część założyła nowe rodziny na zesłaniu, podejmowała decyzje o dobrowolnym pozostaniu w głębi cesarstwa, toteż ich potomków można dziś spotkać w różnych zakątkach Rosji. Nie ulega wątpliwości, że bliższe przyjrzenie się owym poplątanym polskim losom po powstaniu styczniowym zasługuje bezsprzecznie na uwagę, a zgromadzona dokumentacja będzie temu sprzyjała.

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł