AUGUSTOWSKO-SUWALSKIE

TOWARZYSTWO NAUKOWE

Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

  

RECENZJE, DYSKUSJE, POLEMIKI

  

Awgustowskij Kanał

Augustow Chanel

Kanał Augustowski

 

red. Aleksandr Łosminskij,

fot. Aleksandr Łosminskij i inni

Mińsk: Wydawnictwo „Biełarus” 2008 – s. 96, il.

  

  

  

Nie będzie to typowa recenzja, raczej refleksje zrodzone po zakupieniu i przeczytaniu foto-albumu Awgustowskij Kanał, wydanego w Mińsku w 2008 roku, ale wciąż dostępnego w księgarniach grodzieńskich. Autorem większości zdjęć i tekstu jest Aleksandr Łosminskij (Łośmiński 1), „znany grodzieński tele i radiopublicysta i fotografik, kierownik Fotograficznego Klubu Ludowego 2»Grodno«”. Cytat powyższy pochodzi z tłumaczenia polskiego, bo album – co się chwali – zawiera teksty i podpisy pod zdjęciami w trzech językach: rosyjskim, angielskim i polskim. Pewnie niektórych czytelników zdziwi, że nie uwzględniono języka białoruskiego, ale do takich rozwiązań już się powinniśmy przyzwyczaić. Niestety, tłumaczenie polskie momentami przeraża, zwłaszcza ortografia i do tej kwestii jeszcze powrócę. Mam wątpliwości, czy można to wydawnictwo określić mianem albumu fotograficznego, bo choć wybrano okazały format, zadbano o ładne zdjęcia i efekty graficzne, to momentami całość upodobnia się do przewodnika. Są partie tekstu nawiązujące do formuły monografii historycznej, ale przebija też przemożny zamysł promocyjny „ubogacony” o akcenty propagandowe. Zatem wszystkiego po trochu na niemal stu stronach.

Aleksandr Łosminskij to deputowany Grodzieńskiej Rady Deputowanych Miasta i przewodniczący komisji kultury. Wykonał tysiące zdjęć, zrealizował kilka filmów i dziesiątki programów radiowych oraz telewizyjnych. Organizował wystawy, wydał wcześniej dwie książki poświęcone Kanałowi Augustowskiemu: Kanał Augustowski. Od Wisły do Niemna (2003) oraz Kanał Augustowski. Przewodnik turystyczny” (2006). Jest także autorem albumów o jeziorze Świteź (2003), Grodnie (kilka wydań) i ziemi nadniemeńskiej (Priniemanije). Często z aparatem fotograficznym i kamerą powraca do innych krain, miast i zabytków, m.in. cerkwi na Kołoży. Bogaty jest też wykaz funkcji przezeń pełnionych, w tym dyrektorskich, sprawowanych w radiu, telewizji (kanał Plus) i prasie. Podziwiać można taką aktywność, gratulować licznych nagród i  wyróżnień. W warunkach Republiki Białoruś oznacza to jednak i swoiste „umocowanie polityczne”, co z reguły wywiera wpływ na prezentowane oficjalnie poglądy i oceny.

21 sierpnia 2008 roku na antresoli białostockiego dworca PKP, w obecności znanych przedstawicieli władz samorządowych oraz Kościoła prawosławnego otwarto wystawę Grodno zaprasza, właśnie ze zdjęciami Aleksandra Łosminskiego. Miał też grodzieński fotograf wystawy w Białej Podlaskiej, Koszalinie, Siedlcach i Rzeszowie, otrzymywał nagrody. Przy każdej takiej okazji powtarzano, że jest to propagator renowacji białoruskiej części Kanału Augustowskiego oraz „(…) przywrócenia mu zasłużonej sławy, niczym skarbnik wiedzy o perle Białorusi i niewątpliwy pasjonat jej piękna” 3.

Zdjęcia zamieszczone w albumie Awgustowskij Kanał, zwłaszcza te typu dokumentalnego i panoramiczne, świadczą o wysokim kunszcie zawodowym autora i innych fotografików białoruskich. Dodano także urokliwe fotografie przyrodnicze, miłe fotki z turystami i rutynowe zdjęcia z VIP-ami, te ostatnie dobrane według obowiązującego klucza 4. Za mało jest zdjęć historycznych, choć autor skorzystał z zasobów Muzeum Ziemi Augustowskiej, za co złożył grzeczne podziękowanie.

Przejdźmy do tekstu. Zaczyna się on opisem scenki z ostatniej niedzieli sierpnia 2007 roku, kiedy to do „śluzy żeglownej” Dąbrówka zjechały tysiące grodnian.

Mogli oni obejrzeć „węzeł wodny” i uczestniczyć w festynie (święcie) „Kanał Augustowski w kulturze trzech narodów – Białorusinów, Polaków, Litwinów”. Do tego festynu i jego przesłania autor powracał wielokrotnie, co trzeba przyjąć za dobrą monetę. Wymiana kulturalna, prezentacja wzorców i twórców, to wręcz elementarna powinność państw sąsiadujących ze sobą, a w tym przypadku chodzi przecież i o tereny, które w przeszłości zmieniały przynależność państwową. Bezdyskusyjnemu postulatowi wymiany (współpracy) kulturalnej powinno jednak towarzyszyć dążenie do zapewnienia swobody kontaktów. Temu miała służyć i tzw. wymiana przygraniczna, która pozostaje dokumentem wprawdzie podpisanym, ale nieskierowanym przez stronę białoruską do realizacji. Bez takiej swobody kontaktów festyn trzech narodów w Dąbrówce jest i będzie wydarzeniem pożytecznym, lecz o skutkach ograniczonych, z dominantą akcentów natury propagandowej.

Zebrani w 2007 roku w Dąbrówce mogli po raz pierwszy podziwiać fragmenty Kanału Augustowskiego w „pierwszopoczątkowej okazałości” i cieszyć się, że usunięto „zaniedbaność”, obejrzeć „nadzerże do cumowania statków i łodzi”, bo „(…) to wszystko zostało organicznie i umiejętnie wpisane w otaczające środowisko i w żaden sposób go nie zakłuca”. Dawno nie widziałem tak skandalicznych wybryków językowych. By skończyć problem tłumaczenia, a zwłaszcza korekty, przytoczę kilka jeszcze, co bardziej kuriozalnych błędów: „półkownik” i „podpółkownik” (kilka razy), „sfalowaność terenu”, „cholowniki”, „człąków [członków] BRSM”, „pomógło”, „dzięki namaganiom”, „poblizkim”, „pód przywódstwen”, „św Josafaty”, „inżenierów”, „powieszchnia” itp. Dodać trzeba jeszcze literówki, rusycyzmy, przekręcone nazwy, fatalną interpunkcję. Szkoda, że w ramach troski o kulturę wydawcy nie zadbali o poprawne tłumaczenie polskie. A dziwne to tym bardziej, że w samym Grodnie są poloniści akademiccy, dziennikarze, nawet literaci.

Autor podał genezę Kanału Augustowskiego wychodząc od dekretu cara Aleksandra I i unikając w całym opracowaniu odniesień do polskiej myśli technicznej tamtych czasów, nowatorskich (unikatowych) rozwiązań w zakresie budownictwa wodnego. Aleksandr Łosminskij wspomniał wielokrotnie, że ta arteria miała połączyć Wisłę z Niemnem, ale pominął, że Rosjanie zobowiązali się zbudować Kanał Windawski i dopiero wówczas nowy szlak wodny wyprowadzałby do portu na otwartym morzu.

To z winy władz carskich Kanał Augustowski zachował tylko status lokalnej drogi wodnej. Autor podał wprawdzie nazwiska inżynierów wojskowych kierujących budową poszczególnych śluz i płk. Ignacego Prądzyńskiego jako głównego projektanta, lecz czytelnik nieznający historii Polski może odnieść wrażenie, że byli to oficerowie armii rosyjskiej. Takiego czytelnika utwierdzi w mylnym przekonaniu i infantylna dygresja dotycząca wydarzeń 1831 roku: „(…) wielu budowniczych współczuło powstańcom i z tego powodu byli aresztowani i represjonowani. Donos stał się przyczyną aresztowania Ignacego Prądzyńskiego i oderwania go na jakiś czas od budowy (…)”. Przecież w 1831 roku gen. Ignacy Prądzyński należał do grona najwybitniejszych dowódców i sztabowców polskich w wojnie z Rosją, przygotowywał plany operacji, walczył pod Iganiami i Ostrołęką. Bajecznie brzmi następujące zdanie: „Wodą przez śluzy potajemnie transportowano broń, prowiant i nawet ucikinierów (!), tu zatrzymywały się oddziały powstańców napoić konie i przenocować”. Działania powstańcze też miały miejsce w 1831 roku, była to jednak wojna toczona głównie przez wojska regularne, dobrze opisana, z odniesieniami również do Augustowa i okolic. Z historii barwnych i bez wątpienia mogących zainteresować turystów przemieszczających się w rejonie Kanału poleciłbym zwłaszcza „śmierć pułkownika” – Emilii Plater.

Niedomówień i opowieści odbiegających od prawdy historycznej jest w tym albumie niestety więcej. Na przykład, pisząc o twierdzy grodzieńskiej Aleksand Łosminskij wspomniał o śladach z lat I wojny światowej i Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale pominął walki w lipcu (odwrót wojsk polskich, próby odbicia Grodna przez Grupę gen. Lucjana Żeligowskiego) i wrześniu (długotrwałe natarcia wojsk polskich w ramach bitwy nadniemeńskiej) 1920 roku.Aż trudno uwierzyć, że doświadczony autor i grodnianin o tym nie wie. Czy zatem zadecydowały inne względy? Trudno się też zgodzić na takie oto potraktowanie wydarzeń 1863 roku: „Powstanie 1863 roku znowu zakłóciło życie na Kanale. Obok niego, pod Mikaszówką, Kadyszem odbywały się potyczki” 5. Album to nie monografia, ale rażą bałamutne odniesienia do najważniejszych faktów historycznych wpisanych w dzieje ziem północno-wschodnich III RP i sąsiedniej Grodzieńszczyzny, a bezpośrednio lub pośrednio związanych z Kanałem Augustowskim. Rażą tym bardziej, że istnieje w języku polskim bogata literatura, a pomocą mogli służyć również badacze z Augustowa i Suwałk. Przynajmniej z tymi pierwszymi Aleksandr Łosminskij miał kontakty.

W omawianym wydawnictwie odcinek białoruski Kanału Augustowskiego został zaprezentowany także jako pomnik bezprzykładnego bohaterstwa pograniczników sowieckich w czerwcu 1941 roku, czemu autor poświęcił kilka akapitów i dodał kilka zdjęć. Faktem jest, że taki opór miał miejsce i trzeba o tym pisać. Byłem jednak przekonany, że teza lansowana przez historyków radzieckich o rozpoczęciu II wojny światowej 22 czerwca 1941 roku dawno przestała obowiązywać 6. Czy zatem nie było w rejonie Kanału Augustowskiego walk we wrześniu 1939 roku, obrony Grodna i wycofywania się wojsk polskich przez rejon Kalety – Sopoćkinie na Litwę? Chętnie służę relacjami o przygotowaniach do obrony linii Kanału, z myślą o stworzeniu zaimprowizowanego przedmościa litewskiego, o dramatycznych wydarzeniach z tym związanych 7. Z albumu można się dowiedzieć, że „Teraz obiekty 68. pasa umocnień [z tzw. Linii Mołotowa] wraz ze znajdującymi się niedaleko fortami Twierdzy Grodno z lat 1886–1915 zostały wpisane na Listę dziedzictwa historyczno-kulturowego Republiki Białoruś jako pomniki sztuki fortyfikacyjnej i inżynierii wojskowej – z czasem tą drogą poprowadzony zostanie jeszcze jeden szlak turystyczny”. I tym razem mam mieszane uczucia, bo cieszy zamysł wytyczenia nowego szlaku turystycznego, jednak – aby nie dokonywać gwałtów na historii – trzeba uwzględnić miejsca wpisane w dzieje wojny 1920 roku i walk we wrześniu 1939 roku. Na to raczej się nie zanosi.

Są w tym albumie teksty i zdjęcia warte spopularyzowania w Polsce, zwłaszcza na Suwalszczyźnie, te jednak przeplatają się z wiadomościami i ocenami budzącymi wątpliwości lub sprzeciw. Okazuje się, że w Petersburgu znaleziono archiwalia z czasów budowy Kanału, w tym rysunki techniczne, które wykorzystali projektanci i budowniczowie białoruscy. Dzięki temu „po rekonstrukcji Kanał Augustowski stał się prawdziwą perłą naszego kraju”. Gratuluję. Dlaczego jednak autor nie pokusił się o krótki opis części Kanału pozostającego w Polsce, najważniejszych miejscowości, najcenniejszych zabytków? Dopiero wówczas czytelnik mógłby docenić w pełni ważność tej drogi wodnej jako zabytku europejskiego – nie tylko polskiego i białoruskiego – dziedzictwa kulturowego. Z myślą o bardziej dociekliwych czytelnikach można też było podać podstawowe polskie opracowania i albumy, strony internetowe, adresy, w tym muzeum w Augustowie 8. Nam natomiast trzeba wiedzieć, że materiały z historii Kanału są przechowywane w domu strażnika („strażnicówce”) w Niemnowie, do czego przyczyniła się walnie rodzina Zarzeckich.

Aleksandr Łosminskij starannie udokumentował napisy i tablice umieszczone bezpośrednio na ścianach śluz lub w pobliżu Kanału. Zdecydowana większość z nich przetrwała kolejne zawieruchy dziejowe, niektóre trzeba było odtwarzać lub uzupełniać 9. Na śluzie Niemnowo, gdzie „w latach powojennych zaginęła tablica pamiątkowa poświęcona kierownikowi budowy”, wmurowano nową, już jednak tylko w języku rosyjskim: „Stroił podpołkownik Jan Paweł Lelewel. Rekonstrukcija 2004–2006 godow” (brak daty budowy). Notabene śluzę w Niemnowie zaczęto budować jako dwukomorową (1829 rok), po czterech latach przekształcono ją w trójkomorową, a obecnie dodano jeszcze jedną część. Było to konieczne ze względu na obniżenie się poziomu wody w Niemnie. Ta innowacja słusznie została wyeksponowana, bo jest to niejako uzupełnienie projektu Ignacego Prądzyńskiego, który sam też na miejscu czynił konieczne korekty. Novum stanowi tablica umieszczona na czerwonym granicie przy jazie Czortek, wskazująca na rolę prezydenta Aleksandra Łukaszenki w zainicjowaniu prac nad odnowieniem białoruskiej części Kanału.

Układ rozdziałów albumu, poza wstępnym, jest następujący: Niemnowo (śluza, wspomniane zbiory historyczne), Kurkul (jaz, mała hydroelektrownia), Czortek (jaz, nabrzeże, zaplanowano „wieś rybacką”, dodano okazały pomnik poległych pograniczników), Dąbrówka (śluza, miejsce odpoczynku i festynów, kolejny pomnik ku czci sowieckich pograniczników). Autor także poczynił „wypady” do Grodna (forty), osady Sopoćkinie, która ma się stać „stolicą” białoruskiego odcinka Kanału Augustowskiego. W tym miasteczku, należącym w czasie zaborów do Królestwa Polskiego, a do 1939 roku do powiatu augustowskiego i diecezji łomżyńskiej, fotoreporter zauważył w pierwszej kolejności pomnik ofiar faszyzmu z lat Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Sprawiedliwie trzeba dodać, że uwzględnił także kościół w Teolinie (przedmieście Sopoćkin) i nawet neogotycką kaplicę nagrobną na cmentarzu, ale nie zamieścił zdjęcia znajdującego się tam grobu gen. bryg. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego, zabitego 22 września 1939 roku przez czołgistów sowieckich. Cieszą natomiast zdjęcia ze Świacka (Świącka). Kontynuując prezentację zrekonstruowanych budowli kanałowych Aleksandr Łosminskij opisał i ukazał na zdjęciach śluzę oraz jaz Wołkuszek (w pobliżu złoża wapna hydrotechnicznego), a także śluzę i jaz Kurzyniec („odbudowano śluzę na mocy umowy przez stronę polską w latach 2004–2007”; tu punkt graniczny).

„Na tej śluzie kończy się białoruski odcinek Kanału Augustowskiego. Przypomnijmy, stąd do Niemna jest około 24 kilometrów. Tu odprowadzamy naszych turystów za granicę i tu spotykamy gości z sąsiedniego państwa. Mamy nadzieję, że Kanał Augustowski na Białorusi będzie przyjazny miłośnikom turystyki wodnej z Polski i Litwy (a być może też z innych krajów), którzy zechcą zwiedzić to cudowne miejsce na Grodzieńszczyźnie”. Nie mam wątpliwości, że chętnych jest wielu, podobnie jak i Białorusinów pragnących przepłynąć polskim odcinkiem Kanału Augustowskiego. Trzeba im zapewnić swobodę w realizowaniu programów turystycznych i potrzeb kulturalnych.

Trzeba także wszystkich chętnych wyposażyć w solidny przewodnik po Kanale. Najlepiej w kilku wersjach językowych i po trójstronnych konsultacjach historycznych. Opowiadam się natomiast za unikaniem łączenia w tego typu wydawnictwach aż czterech „porządków”: albumowego (ku uciesze oczu, dla pobudzenia wrażeń estetycznych), turystycznego (z elementami krajoznawstwa), historycznego (z uwzględnieniem szerokiego tła, genezy etc.) i politycznego (propagandowego). Ten pierwszy broni się sam przez się, drugi zaś niechby był szczególne hołubiony, skoro chcemy zachęcić wodniaków do pływania, piechurów do wędrowania, a gości weekendowych do spacerowania, dając im wszystkim szansę zapoznania się nie tylko z Kanałem, ale i okolicznymi miejscowościami. Materiał historyczny trzeba w przewodnikach ograniczyć głównie do solidnych wstępów i włączyć go do opisów atrakcji turystycznych ze starą metryczką. Profesjonalnych historyków – bez względu na narodowość i miejsce zamieszkania – wypada przede wszystkim zachęcić do przygotowania monografii ziem, przez które poprowadzono Kanał. I życzyć im gorących dyskusji z poszanowaniem zasad tolerancji oraz wykazaniem szczerej woli dochodzenia do kompromisów. Aspekt czwarty niechaj bawi polityków i osoby im schlebiające, znajduje ujście w przemówieniach, drukach okolicznościowych, materiałach prasowych, wiadomościach radiowych i telewizyjnych.

Kanał Augustowski przetrwał wiele epok, czasy zaborów i okupacji, zmiany panujących (rządzących), wojny i dewiacje ustrojowe. Oby trwał, opierał się siłom niszczycielskim, głosił chwałę budowniczych i zachęcał do poznawania przyrody, dziejów oraz problemów aktualnych, do uprawiania turystyki i zażywania godziwych rozrywek, regenerowania sił.

Album Awgustowskij Kanał uważam na tym etapie za potrzebny, choć – niestety – niepozbawiony błędów (tłumaczenie polskie!), przemilczeń (historia) i zredagowany ze zbytecznymi dodatkami. Potraktujmy go jako start po stronie białoruskiej w dochodzeniu do wersji przygotowywanych już z uwzględnieniem konsultacji z autorami z Polski i Litwy. Oczywiście, taka współpraca jest niezbędna i z polskiego punktu widzenia. Trzeba docenić wysiłek sąsiada białoruskiego, wierzyć w możliwość pełnej realizacji pięknych haseł i wykorzystania nowych możliwości. Bo najważniejsze, że Kanał Augustowski jest znów drogą wodną łączącą Wisłę z Niemnem, odbudowany po obu stronach granicy, która go podzieliła.

  

Adam Czesław Dobroński

  

  

  


  

do spisu treści

następny artykuł